GŁOS POSZKODOWANYCH - GRUDZIEŃ 2002 - STYCZEŃ 2003 Oficjalne pismo Zespołu Stowarzyszeń Poszkodowanych przez Zygmunta Solorza-Żaka.
Każda prezentowana strona jest linkiem do jej powiekszenia.
Zespół Stowarzyszeń Poszkodowanych przez Zygmunta Solorza-Żaka uprzejmie informuje, iż jak wynika z zapewnień Konsorcjum Poręczeniowo-Gwarancyjnego PRO-EKSPORT z siedzibą w Warszawie, w pierwszym kwartale 2003 r. zostaną uruchomione zabezpieczenia w wyniku których, Pan Zygmunt Solorz-Żak zostanie zmuszony do zwrotu pieniędzy, które nie zostały wypłacone osobom i firmom w związku z upadkiem Banku Staropolskiego S.A.
Wierzymy, iż informacja ta znacząco powiększy Państwa świąteczno-noworoczną radość, przywróci spokój i wiarę w sprawiedliwość, czego Państwu i sobie szczerze życzymy!
Wiceprzewodniczący Zespołu Prof. dr hab. Antoni Jarosz
Przewodniczący Zespołu dr Włodzimierz Gleń
Wiceprzewodniczący Zespołu Prof. dr hab. Andrzej Szwarc
Warszawa, dnia 27 listopada 2002 roku
PRZEWODNICZĄCY Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji DK-077-15/2002-3
Zespół Stowarzyszeń Poszkodowanych przez Zygmunta Solorza-Żaka ul. Królewska 57 30-081 KRAKÓW
Dotyczy: pisma z dnia 24 września 2002 roku.
odpowiadając na zawartą w/w w piśmie prośbę o wstawiennictwo i mediacje, w toczącym się sporze informuję, że Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji nie ma kompetencji do występowania w charakterze mediatora w sprawach objętych zakresem zgłoszonych przez Państwa żądań.
Treść wystąpienia do Prezesa NBP, którego kopię skierowano na moje ręce była przedmiotem posiedzenia Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Prezes NBP w udzielonej odpowiedzi (pismo z dnia 19 sierpnia 2002 roku) wyjaśnił stan prawny sprawy, z którym zapoznali się członkowie KRRiT.
Juliusz Braun
Piotr SMOLANA
Członek: Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka; Poselskiego Zespołu na rzecz Policji; http://www.sejm.piotr.smolana
BIURO POSELSKIE ul. 1-go Maja 47, 43-300 BIELSKO-BIAŁA, Tel. (33)/498-48-45, Fax: (33) / 498-48-46
Bielsko Biała dnia 29.12.2002 r.
Zespół Stowarzyszeń Poszkodowanych przez Zygmunta Solorza-Żaka, ul. Królewska 57, 30-081 KRAKÓW
Dziękuję za nadesłaną korespondencie w sprawie upadku Banku Staropolskiego i utraty w wyniku tego oszczędności ogromnej rzeszy ludzi. Sytuację Państwa znam z wielu publikacji prasowych. Również uważam, że niedopuszczalna jest sytuacja, w której ludzie tracą oszczędności całego życia, bez możliwości ich odzyskania.
Pragnę Państwa zapewnić, że poprę wszelkie działania zmierzające do odzyskania tych pieniędzy przez osoby poszkodowane. Proszę jednak o dostarczenie większej ilości materiałów dotyczących tej sprawy, które pozwolą mi rzetelnie przeanalizować sytuację i podjąć odpowiednie kroki.
Jestem zainteresowany czy istnieje sądowa możliwość dochodzenia roszczeń i jakie nieprawidłowości wystąpiły przy upadku Banku Staropolskiego oraz jakie jest stanowisko w tej sprawie Komisji Nadzoru Bankowego.
Osoba Zygmunta Solarza-Żaka wzbudza wiele uzasadnionych kontrowersji, przykładem jest chociażby pojawienia się tego nazwiska w próbie wymuszenia łapówki przez Lwa Rywina od Agory gdzie padają słowa, że Solorz to nie złodziej, lecz bandyta. (W załączeniu wycinek prasowy). Proszę zatem o przesłanie na adres mojego Biura Poselskiego dalszych wyczerpujących informacji oraz materiałów dowodowych. Przy tej okazji proszę przyjąć najlepsze życzenia pomyślności w Nowym Roku 2003.
Łączę wyrazy szacunku i poważania Poseł na Sejm RP, Piotr Smolana
Dr Włodzimierz GLEŃ, Przewodniczący Zespołu
Chcę zapewnić, że Stowarzyszenia w dążeniu do zrealizowania swego celu będą wytrwałe i konsekwentne. Nic nie jest w stanie powstrzymać siły społecznej, która ukierunkowana została w słusznej sprawie na osiągnięcie wyznaczonego celu. Naszym dążeniem jest to, aby osoba winna naszym tragediom, zwróciła nam poszkodowanym, nasze oszczędności.
Na początku 2003 roku zostaną podjęte takie działania, których konsekwencją będzie odebranie 156 mln złotych, osobie, która jest za tę skandaliczną sytuację odpowiedzialna Panu Zygmuntowi Solorzowi-Żakowi. Mało tego, będziemy walczyć o odsetki i rekompensaty. Chcemy, aby Pan Solorz wiedział, że rozwiązania, które przyjął nic mu nie dają. Nie reagując na nasze wezwania działa na swoją szkodę a oddalając termin rozliczenia się z nami powiększa tylko kwotę naszych roszczeń.
Jestem przekonany, że determinacja i wytrwałość prawie czterdziestotysięcznej grupy osób będzie uwieńczona sukcesem i żadne działania ze strony Pana Solorza i osób z jego otoczenia nie są w stanie zatrzymać trybów tej machiny, która już została uruchomiona.
Będziemy też śledzić działania Pana Piotra Bykowskiego, który kierując dzisiaj Konsorcjum PRO-EKSPORT, przekonuje nas, że działanie Banku Staropolskiego S.A. było zabezpieczone przez to Konsorcjum. Zobaczymy, jakie będą rezultaty uruchomienia tych zabezpieczeń do których ma dojść w l kwartale 2003 r. Pan Bykowski, w ostatnio udzielonym wywiadzie, którego przedruk umieszczamy na naszych łamach, twierdzi, że klienci Banku Staropolskiego otrzymają swoje pieniądze. Czekamy. Zobaczymy, kiedy to przyrzeczenie się ziści.
Wszystkim poszkodowanym i ich rodzinom, z okazji świąt Bożego Narodzenia oraz Nowego -2003 Roku, chciałbym życzyć dużo zdrowia, pewności i cierpliwości w realizacji naszego wspólnego słusznego celu.
Przewodniczący Zespołu dr Włodzimierz Gleń
Zespół Stowarzyszeń Poszkodowanych przez Zygmunta Solorza- Żaka
Stowarzyszenie Poszkodowanych przez Bank Staropolski S.A. i Invest Bank S.A (w organizacji), 85-030 Bydgoszcz ul. Rumińskiego, Przewodnicząca Komitetu Założycielskiego - Barbara BIERNACKA tel./ fax. (52) 349-38-00 w .329
Stowarzyszenie Poszkodowanych przez Bank Staropolski i Invest Bank S.A. (w organizacji), 80-l 18 Gdańsk ul. Bystrzycka 13 - Prezes Andrzej MOŚCIBRODZKI tel./ fax. (58) 302-43-56
Stowarzyszenie Poszkodowanych przez Bank Staropolski S.A. i Invest Bank S.A. 30-08l Kraków ul. Królewska 57 - Prezes Włodzimierz GLEŃ tel./ fax. (12) 293-44-77
Stowarzyszenie Poszkodowanych Deponentów Banku Staropolskiego S.A. 61-407 Poznań ul. Korfantego 17 - Prezes Kazimierz WOLNIKOWSKI, tel. (61) 66-23-343, fax. (61) 66-23-345
Stowarzyszenie Poszkodowanych Klientów Banku Staropolskiego S.A. 35-309 Rzeszów ul. Podwisłocze 46/417 - Prezes Jarosław BIENIEK tel./ fax. (17) 859-76-19
Stowarzyszenie Poszkodowanych przez Bank Staropolski S.A. i Invest Bank S.A (w organizacji) 03-72 l Warszawa ul. Jagielońska 1/2 - Przewodnicząca Komitetu Założycielskiego Wanda SZAREWICZ tel. (22) 619-46-33
Warszawa, dnia 10 grudnia 2002 r.
Zbigniew Zalewski ul. Meksykańska 6/48 03-948 Warszawa
Do wiadomości: NARODOWY BANK POLSKI CENTRALA Kancelaria Banku wpływ 17 GRU.2002 MINISTERSTWO SKARBU PAŃSTWA MOTRZYMANO 11 GRU. 2002 Dep./Nr wch./
Do pokwitowań ABW Nr 51
Szanowny Pan, Andrzej Barcikowski Szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego
Szanowny Panie Ministrze,
W ostatnich dniach osoby związane z Zygmuntem Solorzem-Żakiem przymuszały mnie do spotkania, kierując pod moim adresem podczas rozmów telefonicznych, rożnego rodzaju ostrzeżenia i groźby na podstawie których odczułem realne zagrożenie dla mojego zdrowia i życia.
W latach 1994-1996 pełniłem kierownicze funkcje w spółkach należących do Skarbu Państwa, tj.: w Polskim Funduszu Gwarancyjnym SA i Międzynarodowej Korporacji Gwarancyjnej Sp. z o.o., które były realizatorami rządowych programów tworząc system gwarancyjno-poręczeniowy ukierunkowany na politykę proeksportową.
Wyżej wymienione firmy w 1996 roku udzieliły szeregu poręczeń obejmujących lnvest-Bank SA i Bank Staropolska S A., współtworząc z nimi konsorcja, w tym wiodące - Konsorcjum Poręczeniowo-Gwarancyjne PRO-EKSPORT.
Doprowadzenie do upadłości Banku Staropolskiego S.A . wytworzyło sytuację powodującą konieczność uruchomienia zabezpieczeń, które spowodują zwrot wszystkich depozytów poszkodowanym przez skutki upadłości, oraz doprowadzą do zmian właścicielskich w Invest-Banku S.A.
O zabezpieczeniach jakie wydały Polski Fundusz Gwarancyjny S.A. i Międzynarodowa Korporacja Gwarancyjna Sp. z o.o., na rzecz tych banków i całego systemu, był doskonale zorientowany Pan Jacek Buchacz, pełniący w tamtych latach funkcję Ministra Współpracy Gospodarczej z Zagranicą i reprezentujący interesy Skarbu Państwa w tych spółkach. Wszystkie decyzje z nimi związane odbywały się za jego wiedzą, a tam gdzie było to potrzebne podejmowane były uchwały Walnych Zgromadzeń, na których Minister Jacek Buchacz akceptował je, jednoosobowo reprezentując Skarb Państwa.
Pan Jacek Buchacz był wiodącym doradcą przy podejmowaniu decyzji o wprowadzeniu kapitału Pana Zygmunta Solorza-Żaka do Invest-Banku SA i Banku Staropolskiego S.A. Wiedział doskonale o wszystkich związkach łączących te banki i konsekwencjach z tego wynikających. Pan Zygmunt Solorz-Żak, również był wielokrotnie informowany o tej sytuacji przez Narodowy Bank Polski i przez dotychczasowych właścicieli, których głównym reprezentantem był Piotr Bykowski, wcześniejszy Szef Zespołu Doradców Ministra Jacka Buchacza. Wszystkie transakcje związane z funkcjonowaniem konsorcjów powołanych w tamtym okresie i działających do dzisiaj, były i są zgodne z prawem oraz pozostają wiążące dla stron. W momencie uruchomienia zabezpieczeń wekslowych może dojść do redukcji kapitału w Invest-Banku S.A., a to oznacza określone straty dla Zygmunta Solorza-Żaka i firm z nim związanych.
Mogę potwierdzić, iż Pan Zygmunt Solorz-Żak z pełną premedytacją działał w kierunku doprowadzenia do upadłości Banku Staropolskiego nie licząc się z jakimikolwiek negatywnymi skutkami takiej decyzji. Kierowała nim tylko chęć przejęcia ogromnego majątku Invest-Banku S.A., który był liderem całej grupy, bez ponoszenia jakichkolwiek kosztów.
Przedstawił on zafałszowany obraz sytuacji Komisji Nadzoru Bankowego, która na początku 2000 roku podjęła decyzję o zawieszeniu działalności Banku Staropolskiego S.A.
W listopadzie 1998 roku. Pan Solorz podpisał porozumienie, w którym zobowiązał się do dekapitalizowania obu banków i ich połączenia. Wybrał jednak inną drogę - upadłość Banku Staropolskiego S.A. dała mu możliwość przejęcia pełnej kontroli nad Invest-Bankiem S.A.
Po tej decyzji deponenci - wierzyciele upadłego Banku Staropolskiego S A., utworzyli Stowarzyszenia Poszkodowanych mające swoje siedziby w Krakowie, Rzeszowie, Poznaniu, Gdańsku, Bydgoszczy i Warszawie, podejmując przy tym działania zmierzające do odzyskania utraconych depozytów i pociągnięcia do odpowiedzialności osób, które doprowadziły do tej sytuacji. Stowarzyszenia te powołały własną, społeczną Komisję Śledczą, której prace doprowadziły do jednoznacznego stwierdzenia, że osobą odpowiedzialną za upadek Banku Staropolskiego S.A. jest Zygmunt Solorz-Żak.
W latach 2000-2002, Zygmunt Solorz-Żak, mając pełną kontrolę nad działalnością lnvest-Banku S.A., popełnił szereg przestępstw gospodarczych, o czym reprezentujmy wszystkie stowarzyszenia. Zespół Stowarzyszeń Poszkodowanych przez Zygmunta Solorza-Żaka, zawiadomił organa prokuratorskie.
Istniejące zabezpieczenia, wywołają bardzo negatywne skutki dla Zygmunta Solorza-Żaka, spowodują natomiast, znaczne wzmocnienie Invest-Banku S A., poprzez przejęcie nad nim kontroli przez spółki Skarbu Państwa.
O całości zagadnień w miesiącu lipcu br. został poinformowany Pan Wiesław Kaczmarek Minister Skarbu Państwa, po czym 2 sierpnia br. trafił do jego rąk Memoriał opisujący dotychczasowy stan zabezpieczeń i skutki jakie wywołają one dla Skarbu Państwa i dotychczasowych akcjonariuszy lnvest-Banku S.A.
Memoriał pomimo, że był poufny, trafił niedawno do Pana Zygmunta Solorza-Żaka i spowodował określoną reakcję. W ostatnich dniach otrzymałem szereg telefonów od Panów Jacka Buchacza i Piotra Nurowskiego, a więc osób z najbliższego otoczenia Zygmunta Solorza-Żaka, z których treści mogłem wywnioskować ogromne zagrożenie dla mojej osoby.
Biorąc pod uwagę bezwzględność i dotychczasowy styl działania Zygmunta Solorza-Żaka, odczuwam realne zagrożenie dla zdrowia i życia zarówno własnego jak i moich najbliższych. W związku z powyższym zwracam się do Pana Ministra o podjecie stosownych działań.
Do wiadomości:
l. Pan Wiesław Kaczmarek - Minister Skajbu Państwa; 2. Pan Leszek Balcerowicz - Prezes Narodowego Banku Polskiego.
Sekretarz Zespołu Stowarzyszeń Poszkodowanych przez Zygmunta Solorza-Żaka Anna Obiegła przekazała nieodpłatnie swój prawie 100 metrowy lokal przy ul. Grottgera 4/2, na nową siedzibę Stowarzyszenia w Poznaniu i filii Zespołu Stowarzyszeń Poszkodowanych przez Zygmunta Solorza-Żaka.
08.01.2003 roku, bezpłatny tygodnik poznański PRO-EKSPORT I GROŹBY
Wiceprezes Rady Konsorcjum PRO-EKSPORT obawia się o swoje życie i zdrowie. Grożą mu bowiem - jak sam twierdzi - ludzie z najbliższego otoczenia Zygmunta Solorza-Żaka. Dlaczego? Ponieważ - zdaniem Zbigniewa Zalewskiego - doprowadzenie przez właściciela Polsatu do upadłości Banku Staropolskiego wytworzyło konieczność uruchomienia przez PRO-'EKSPORT zabezpieczeń, które doprowadzą do zmian właścicielskich w Invest-Banku, instytucji należącej do Zygmunta Solorza-Żaka.
W czerwcu 1996 roku doszło do utworzenia Konsorcjum Poręczeniowo-Gwarancyjnego PRO-EKSPORT, którego założycielami były: Polski Fundusz Gwarancyjny S.A., Międzynarodowa Korporacja Gwarancyjna Sp. z o.o. i Bank Staropolski. Do tego grona po pewnym czasie dołączył Fundusz Poręczeń Inwestycyjno-Eksportowych Korporacja Spółdzielcza z Warszawy oraz poznański Invest-Bank. Celem konsorcjum była konsolidacja kapitałowo-organizacyjna, której efektem miała być zwiększona aktywność handlowo-fi-nansowa, w tym również na rynkach wschodnich. Konsorcjum zajęto się też wdrażaniem rządowego programu „Małe i średnie przedsiębiorstwa w gospodarce narodowej” oraz podjęło się reasekuracji grupy bankowej, w której skład wchodziły: Invest-Bank, Bank Staropolski i KIB Bank z Ukrainy. Konsorcjum pozwoliło na rozwinięcie nowych kierunków aktywności i tworzyło dla nich stosowne zabezpieczenia i gwarancje.
Wiceprezesem Rady Konsorcjum PRO-EKSPORT jest Zbigniew Zalewski. W latach 1994-1996 pełnił on kierownicze funkcje w spółkach należących do Skarbu Państwa, m.in.: Polskim Funduszu Gwarancyjnym i Międzynarodowej Korporacji Gwarancyjnej. Spółki te były realizatorami rządowych programów, tworząc system gwarancyjno-poręczeniowy ukierunkowany na politykę proeksportową. Jak już wyżej wspomniano, udzieliły one także szeregu poręczeń obejmujących między innymi, Invest-Bank i Bank Staropolski, tworząc z nimi związki konsorcjalne.
- Doprowadzenie przez Zygmunta Solorza-Żaka do upadłości Banku Staropolskiego S.A. wytworzyło sytuację, powodującą konieczność uruchomienia przez PRO-EKSPORT zabezpieczeń. Spowodują one zwrot depozytów wszystkim poszkodowanym w wyniku upadłości tego banku - mówi Zbigniew Zalewski. - Doprowadzą także do zmian właścicielskich w lnvest-Banku. Wiedząc o tym, osoby związane z Zygmuntem Solorzem, między innymi Jacek Buchacz, były minister współpracy gospodarczej z zagranicą, przymuszał mnie do spotkania, kierując pod moim adresem - w czasie rozmów telefonicznych - rożne ostrzeżenia i groźby. Poczułem zagrożenie dla mojego zdrowia i życia. Obawiam się, że sceny z filmów sensacyjnych emitowanych w Polsacie będą miały przełożenie na moje życie. Może wyglądają one efektownie, ale nie chciałbym doświadczyć ich na własnej skórze.
Zbigniew Zalewski dodaje, że w przypadku uruchomienia zabezpieczeń wekslowych dojdzie do wzmocnienia Invest-Banku, ale odbędzie się to kosztem Zygmunta Solora-Żaka. W wyniku tych zmian straci on pakiet kontrolny w Invest-Banku, który przejdzie w ręce spółek należących do Skarbu Państwa.
- O całej sprawie poinformowaliśmy ministra skarbu Wiesława Kaczmarka - dodaje Zalewski. - Został mu przesłany specjalny memoriał opisujący dotychczasowy stan zabezpieczeń i skutki jakie one wywołują dla Skarbu Państwa i dotychczasowych akcjonariuszy Invest-Banku. Niestety, mimo tego, że był on poufny trafił do Zygmunta Solorza. Po tym otrzymałem szereg telefonów od Jacka Buchacza i Piotra Nurowskiego - osób z najbliższego otoczenia Zygmunta Solorza-Żaka. Z ich treści mogłem wywnioskować zagrożenie dla mnie i mojej rodziny. Sprawę skierowałem więc do Ministra Andrzeja Barcikowskiego - Szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, z prośbą o podjęcie silnych działań. Podczas mojej wizyty w Poznaniu, w piątek 13 grudnia br., poruszyłem również tę sprawę w trakcie mojej rozmowy z kapitanem Waldemarem Grendą z poznańskiej Delegatury Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego przy ul. Kochanowskiego.
Maciej Cybulski
Poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, Barbara Marianowska
Kraków, 10.12.2002
Szanowny Pan, WŁODZIMIERZ GLEŃ, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Poszkodowanych Przez Bank Staropolski S.A. oraz Invest Bank S.A. w Krakowie
Bardzo dziękuję za materiały dotyczące sprawy Banku Staropolskiego S.A., Invest Banku S.A. i udziału pana Zygmunta Solorza w ww. sprawie. Z materiałów skierowanych do Prezesa NBP Leszka Balcerowicza wynika, iż mechanizm kontroli systemu bankowego, sprawowanej z mocy prawa przez NBP, nie działał sprawnie i nie wypełnił swej funkcji, polegającej przede wszystkim na zapewnieniu bezpieczeństwa obrotu gospodarczego oraz ochrony środków, deponowanych przez obywateli w bankach przed nierozważnymi bądź nieuczciwymi decyzjami zarządów tychże banków.
Mając na uwadze, iż sprawa ta dotyczy bardzo licznej grupy ludzi, uprzejmie informuję, że gotowa jestem czynnie włączyć się w działania zmierzające do odzyskania środków zdeponowanych przez klientów w Banku Staropolskim S.A. W zależności od potrzeb moje uczestnictwo w Państwa działaniach może mieć różne formy /interpelacji poselskiej, zapytania lub osobistej interwencji w konkretnej instytucji państwowej/. W tym zakresie proponuję zorganizowanie spotkania może być nawet w Sejmie i omówienia oczekiwań, bądź propozycji Państwa, w jaki sposób mogłabym wspomóc skutecznie Państwa działania.
Biuro Poselskie Barbary Marianowskiej, 33-100 TARNÓW, ul. Krakowska 26/4, tel. /014/ 621 12 49
Minister Finansów, FI/TO/2352/02
Warszawa, dn. 26.11.2002r.
Pan Mirek Borowski Marszałek Sejmu RP
Odpowiadając na zapytanie Posłów na Sejm RP, Pana Andrzeja Grzyba i Józefa Gruszki w sprawie upadłości Banku Staropolskiego S.A. i sytuacji w jakiej znaleźli się deponenci tego Banku (pismo SPS-0203-1117/02, 31.10.02r.) uprzejmie wyjaśniam, co następuje:
Odnośnie liczby roszczeń osób prywatnych poszkodowanych przez Bank Staropolski S.A. chciałbym poinformować, iż 147,71 tys. klientów Banku Staropolskiego spełniało warunki deponenta w rozumieniu art. 2 pkt l ustawy o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym, objętych wypłatami środków gwarantowanych. Roszczenia około 40 tys. uprawnionych, stanowiących łączną kwotę 156,2 mln. zł, nie zostały zaspokojone w części przekraczającej limity środków gwarantowanych, określonych w art. 23 ustawy o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym. Limit środków gwarantowanych dla deponentów Banku Staropolskiego wynosił:
1) 100 % - w przypadku wierzytelności nieprzekraczającej równowartości w złotych l000 Euro; 2) 90% - w przypadku wierzytelności przekraczającej równowartość w złotych 1000 Euro, a nieprzekraczającej równowartości w złotych 11 000 Euro.
Do obliczenia wartości Euro w złotych przyjmuje się – zgodnie z art 23 ust. 3 ustawy o BFG -kurs średni - ogłaszany przez Narodowy Bank Polski - z dnia wydania postanowienia o ogłoszeniu upadłości banku. Wśród wierzycieli upadłego Banku Staropolskiego znajduje się m. in. 27.193 klientów z roszczeniami w granicach 1000 zł oraz 635 klientów, posiadających roszczenia do masy upadłości w kwotach przekraczających 50.000 zł. Wypłaty środków gwarantowanych dokonane w oparciu o przepisy ustawy z dnia 1 4 grudnia 1994 r.
MARSZAŁEK SEJMU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ, SPS-0203-1117/02
Pan Poseł Andrzej Grzyb
Na podstawie art. 196 regulamin Sejmu przesyłam Panu Posłowi odpowiedź Podsekretarza Stanu w Ministerstwie Finansów Jana Czekaja, udzieloną z upoważnienia Prezesa Rady Ministrów, na zapytanie w sprawie upadłości Banku Staropolskiego SA i sytuacji depozytariuszy tego banku.
wz. Wicemarszałek Sejmu Donald Tusk
Poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej Wiesław Walendziak
Biuro Poselskie Wiesława Walendziaka, 81-364 Gdynia, ul. 10 Lutego 33/405, tel./faks +58 782 01 51, internet: www.walendziak.pl, e-mail: wieslaw.walendziak@sejm.pl
PW 397/IV/02
Gdynia. 03.12.2002
Pani Jolanta Waltorska Sędzia Komisarz Banku Staropolskiego S.A Sąd Okręgowy w Poznaniu
W nawiązaniu do korespondencji prowadzonej z Syndykiem Masy Upadłości Banku Staropolskiego S.A., w imieniu posła Wiesława Walendziaka zwracam się uprzejmie z pytaniem o dalsze losy postępowania w tej sprawie.
Z informacji przekazanych przez Syndyka wynika, że kolejny przetarg na nabycie przedsiębiorstwa nie przyniósł żadnych rezultatów.
Z wyrazami szacunku, Michał Wawryn Dyrektor Biura Poselskiego
Załącznik:
1. Korespondencja 5 str.
Do wiadomości:
- Syndyk Masy Upadłości Banku Staropolskiego S.A., ul. Nowowiejskiego 5, 60-967 Poznań
- p. Andrzej Mościbrodzki - Przewodniczący Stowarzyszenia Poszkodowanych przez Bank Staropolski i lnvestbank S.A. (w organizacji): Regiony Gdańsk, ul. Bystrycka 13; 80-118 Gdańsk;
- p. Włodzimierz Gleń - Przewodniczący Zespołu Stowarzyszeń Poszkodowanych przez Bank Staropolski i lnvestbanku S.A., ul. Królewska, p. 218; 30-081 Kraków
Zespół Stowarzyszeń Poszkodowanych Przez ZYGMUNTA SOLORZA-ŻAKA, 30-081 Kraków, ul. Królewska 57
Kraków, 16 grudnia 2002 r.
Pani Alicja Resich - Modlińska Redaktor Naczelny „Gala" ul. Jubilerska 10 04-190 Warszawa
Szanowna Pani Redaktor,
W nawiązaniu do wywiadu przeprowadzonego z Z. Solorzem-Żakiem zamieszczonego w Waszym piśmie z dnia 02.12.2002 nr 49 pragnę poinformować szanowną Redakcje, iż przedstawienie postaci Zygmunta Solorza-Żaka jako bohatera, który stał się człowiekiem sukcesu dzięki ciężkiej pracy są kłamstwem. Zamieszczenie wypowiedzi pana Solorza o jego „uczciwej" drodze w budowaniu imperium medialnego telewizji Polsat są wyrazem wyjątkowego cynizmu i bezduszności.
Występując w imieniu własnym i Zespołu Stowarzyszeń Poszkodowanych przez Bank Staropolski S.A. i Invest -Bank S.A. reprezentujących rzesze ludzi i ich rodzin, chciałbym przedstawić Pani haniebną rolę, jaką odegrał pan Zygmunt Solorz-Żak w doprowadzeniu do upadłości Banku Staropolskiego.
Pan Solorz realizując konsekwentnie zaplanowane działania, przejął lnvest-Bank, a następnie doprowadził do upadłości Banku Staropolskiego S.A. powodując w ten sposób nieopisane dramaty i tragedie tysięcy deponentów i ich rodzin.
Pomimo skierowania do pana Solorza Listu Otwartego od Zespołu Stowarzyszeń wzywającego go do naprawienia wyrządzonych szkód, pomimo obowiązywania cywilnoprawnej umowy, nakazującej lnvest - Bankowi zwrot naszych oszczędności pan Solorz udaje, że sprawa upadłości Banku Staropolskiego go nie dotyczy.
Były prezes NBP H. Gronikiewicz-Walz publicznie stwierdziła w Krakowie (dnia 4.06.2002), ze „..pan Solorz chodził za nami i chodził, bo chciał mieć swój bank więc myśmy mu go dali...", potwierdzając tym samym również dwuznaczną rolę ówczesnej Komisji Nadzoru Bankowego w co najmniej chybionej upadłości i umożliwieniu wrogiego przejęcia Banku Staropolskiego. Budzi to tym większe zdumienie wobec istnienia szeregu zabezpieczeń BS w systemie AKP. Trzeba podkreślić, że nadal obowiązują cywilno-prawne umowy, które nakazują Invest-Bankowi zwrócić nam nasze oszczędności.
Warto podkreślić fakt, że Invest- Bank znajdujący się pod rządami dominującego właściciela Z. Solorza-Żaka jest permanentnie przez niego i jego ludzi ograbiany i doprowadzany na skraj bankructwa.
Potwierdzeniem prawdy o roli Zygmunta Solorza-Żaka w upadłości Banku Staropolskiego i zagrabieniu naszych oszczędności oraz dalszym grabieniu lnvest Banku są kopie załączonych dokumentów.
Liczymy na rzetelność dziennikarską Redakcji: Gali: oraz dążenie do prawdy - choćby była ona szokująca i trudna. Wierzymy, że nasz list zostanie zamieszczony w Waszym piśmie, a postać pana Zygmunta Solorza - Żaka zostanie ukazana w prawdziwym świetle - człowieka winnego tragedii tysięcy ludzi ich rodzin. Mamy rudzieję, że „Gala" przedstawiając prawdziwy portret „człowieka o wielu twarzach" pana Solorza stanie w ten sposób w naszej obronie i wesprze nasze działania mające na celu odzyskanie utraconych oszczędności.
Ponadto sugerujemy aby skomentować wywiad z Zygmuntem Solorzem - Żakiem (nr 49) w rubryce Pani pisma „Typy Tygodnia" pod hasłem: cynizm, obłuda, arogancja (do wyboru).
Z wyrazami szacunku,
Zespół Stowarzyszeń Poszkodowanych Przez ZYGMUNTA SOLORZA-ŻAKA
Przewodniczący Zespołu dr Włodzimierz Gleń
Zespół Stowarzyszeń Poszkodowanych Przez ZYGMUNTA SOLORZA-ŻAKA, 30-81 Kraków, ul. Królewska 57
Kraków, 17 grudnia 2002r.
Pan Prezes Zarządu dziennika „Rzeczpospolita " Grzegorz Gauden
Szanowny Panie Prezesie,
W nawiązaniu do wywiadu przeprowadzonego z Z. Solorzem-Żakiem zamieszczonego w Rzeczpospolitej z dnia 06.12.2002 nr 284/A8 pt. „Każdy może być biznesmenem" jesteśmy zobowiązani poinformować szanowną Redakcję (w ślad za wysłaną już wcześniej korespondencją), iż wbrew stwierdzeniu pana Zygmunta Solorza-Żaka , że „...biznes, może zrobić każdy..." nie jest to możliwe dla setek poszkodowanych, którzy ulokowali ciężko zapracowane pieniądze w Banku Staropolskim i lnvest Banku S.A. i stracili je w jednej chwili na skutek zaplanowanej i przeprowadzonej z premedytacją upadłości Banku Staropolskiego przez pana Solorza-Żaka. Przedstawienie pana Solarza jako „magnata mediów", który stał się człowiekiem sukcesu dzięki ciężkiej pracy są kłamstwem.
Występując w imieniu własnym i Zespołu Stowarzyszeń Poszkodowanych przez Bank Staropolski S.A. i lnvest -Bank S.A. reprezentujących rzesze ludzi i ich rodzin, chciałbym zwrócić uwagę Pana Prezesa, że informacje zawarte w wyżej wymienionym wywiadzie zostały przedstawione stronniczo i nie mają nic wspólnego z prawdą. Wydaje nam się, że wywiad ten był publikacją sponsorowaną i w związku z tym czytelnicy powinni zostać o tym poinformowani. Chcąc przybliżyć Panu prawdziwe oblicze pana Solorza-Żaka przedstawiam poniżej rolę, jaką odegrał pan Zygmunt Solorz-Żak w doprowadzeniu do upadłości Banku Staropolskiego.
Pan Solorz realizując konsekwentnie zaplanowane działania, przejął lnvest-Bank, a następnie doprowadził do upadłości Banku Staropolskiego S.A. powodując w ten sposób nieopisane dramaty i tragedie tysięcy deponentów i ich rodzin.
Pomimo skierowania do pana Solorza Listu Otwartego od Zespołu Stowarzyszeń wzywającego go do naprawienia wyrządzonych szkód, pomimo obowiązywania cywilno-prawnej umowy, nakazującej Invest - Bankowi zwrot naszych oszczędności pan Solorz udaje, że sprawa upadłości Banku Staropolskiego .go nie dotyczy.
Warto podkreślić fakt, że lnvest- Bank znajdujący się pod rządami dominującego właściciela Z Solorza-Żaka jest permanentnie przez niego i jego ludzi ograbiany i doprowadzany na skraj bankructwa.
Potwierdzeniem prawdy o roli Zygmunta Solorza-Żaka w upadłości Banku Staropolskiego i zagrabieniu naszych oszczędności oraz dalszym grabieniu Invest Banku są kopie załączonych dokumentów.
Liczymy na rzetelność dziennikarską Redakcji „Rzeczpospolita" oraz dążeniu do prawdy - choćby była ona szokująca i trudna. Mamy nadzieję, ze wyrazem tego będzie zamieszczenie naszego listu w Waszym piśmie, a postać pana Zygmunta Solorza-Żaka zostanie ukazana w prawdziwym świetle - człowieka „bez skrupułów" winnego tragedii tysięcy ludzi i ich rodzin, wierzymy, że „Rzeczpospolita" przedstawiając prawdziwy portret „człowieka o wielu twarzach" - pana Solorza stanie w ten sposób w naszej obronie i wesprze nasze działania mające na celu odzyskanie utraconych oszczędności.
Z wyrazami szacunku,
Załączniki:
l . Kopia pisma do Prezesa, 2. Głos Poszkodowanych , 3 Kopie artykułów prasowych
LUDZIE ODZYSKAJĄ PIENIĄDZE
Z Piotrem Bykowskim rozmawiają Przemysław Podgórny i Rafał Kotomski
- Od kiedy zna Pan Zygmunta Solorza-Żaka?
- Znamy się od wielu lat. Po raz pierwszy spotkaliśmy się w 1992 roku, w Invest-Banku w Poznaniu. Był wtedy importerem samochodów i proponował współprace, która miała polegać na finansowaniu jego dostaw na polski rynek. Rozmowa trwała niecałą godzinę i miała charakter oferty, której nie przyjęliśmy. Invest-Bank miał wtedy podpisaną umowę z FSM Bielsko-Biała, na zakup 30 tyś. samochodów każdego roku. Skala importu, o której mówił Pan Solorz niezbyt nas interesowała, a marka, którą proponował znajdowała się już w ofercie innych dealerów, z którymi mieliśmy podpisane wieloletnie umowy. Ponownie spotkaliśmy się gdy Solorz oferował do sprzedania „Kurier Polski". Wielokrotnie wtedy rozmawialiśmy, gdyż początkowo byliśmy zainteresowani tą ofertą. Po półrocznej analizie tematu, rachunek ekonomiczny jednak zadecydował, że negocjacje się skończyły.
- Dwa nieudane podejścia Pana nie zraziły?
- To były normalne rozważania biznesowe, tak samo jak później pojawiła się, od Pana Solorza oferta, ażebym zainwestował w Telewizje Polsat. Po moich konsultacjach z kolegami z Woronicza odradzono mi udział w tym biznesie. Tak naprawdę nie dysponowaliśmy wtedy tak dużymi pieniędzmi, które można by było przeznaczyć na ten cel. Nie wyobrażałem sobie, żeby telewizję można było stworzyć bez pieniędzy. Po raz koleiny drogi nasze zeszły się w 1994 roku, gdy powstawała Agencja Rozwoju Gospodarczego, która de facto miała pakiet kontrolny akcji giełdowego UNIWERSALU. Rozmowy biznesowe panów Przywieczerskiego i Solorza doprowadziły do zainwestowania przez UNIWERSAL 300 miliardów ówczesnych złotych w Polsat, który bardzo tych pieniędzy potrzebował. To była dla niego transakcja ratująco-stabilizująca. Nie wiem jak potoczyłyby się losy tej telewizji, gdyby nie te pieniądze! Ze spółki, w której Skarb Państwa miał głos decydujący Pan Solorz został zasilony znaczną kwotą, ale był to też dobry interes dla UNIWERSALU. Ja przyglądałem się tej transakcji z boku jako doradca ministra współpracy gospodarczej z zagranicy. Później byliśmy świadkami głośnej przepychanki i walki o wielkie pieniądze pomiędzy Polsatem a Universalem.
-Kto na tym wygrał?
- Odzyskanie pełnej kontroli nad Polsatem kosztowało Pana Solorza dużo pieniędzy. Od 1997 roku rozpoczęły się nasze rozmowy w sprawie banku.
- Pan był inicjatorem tych rozmów, czy Zygmunt Solorz?
- Ani Solorz, ani ja. Raczej departament marketingu Invest-Banku. Moi ludzie szukali najkorzystniejszych form dotarcia do klienta. Współpracowaliśmy np. z TVP przy teleturnieju „Gra", który przez rok współfinansowaliśmy. Przysporzyło to nam bardzo duże grono nowych Klientów, bank był bardziej znany i mocno rozpoznawalny. Sztab ludzi zajmujących się metodami pracy z klientem zaczął szukać nowych rozwiązań i wtedy zwróciliśmy uwagę na Telewizję Polsat. W 1998 roku zaczęliśmy poważne rozmowy o stworzeniu grupy bankowej. Polsat był zainteresowany inwestycją i pozyskaniem banku. Zygmunt Solorz myślał o BGŻ, Banku Zachodnim i Banku Pocztowym, ale okazało się, że to przerasta jego możliwości finansowe i musiał przestać marzyć o tych bankach. Nie stać go było na odpowiednie zwiększenie kapitału, czy zapłacenie komercyjnej ceny za akcje banku. Dlatego nasze drogi tutaj się zeszły. Rozważaliśmy utworzenie dużej grupy bankowej w skład której obok Invest-Banku wchodziłby BGŻ lub Bank Zachodni. Ten pomysł nie został zrealizowany dlatego coraz poważniej zaczęliśmy rozmawiać o bezpośrednim udziale Solorza w Invest-Banku. Jesienią 1998 roku te dyskusje skończyły się podpisaniem porozumienia o zasadach współpracy. W międzyczasie rozmawialiśmy też z Auto-Kredyt Bankiem z Kolonii, który był takim naszym lustrzanym odbiciem o trochę większej skali działalności. Nasze rozmowy z Niemcami trwały przeszło 4 lata. Był czas, żeby się dobrze poznać. Dyskutowaliśmy o zasadach, na jakich mogliby wejść na polski rynek. A był wtedy dobry czas na kredytowanie kupna samochodów. W tych latach sprzedawało się powyżej 400 tysięcy aut i polski rynek był wtedy jednym z lepszych w Europie. W końcu zawiesiliśmy rozmowy z Niemcami i zaczęliśmy finalizować te prowadzone z Polsatem. Od l999 roku zaczęła się nasza ścisła współpraca
- Na czym ta współpraca polegała?
- Najpierw Zygmunt Solorz-Żak musiał dostać zgodę Komisji Nadzoru Bankowego na wejście do banku. Procedura trwała dobrych kilka miesięcy. Pan Solorz miał stare sprawy prokuratorskie we Wrocławiu i to przeszkadzało w zakupie znaczącego pakietu akcji banku.
- Solorz miał przejąć Invest-Bank, czy być jego udziałowcem?
- W męskiej rozmowie ustaliliśmy, że on się zajmie telewizja, a ja finansami i bankowością. Ustaliliśmy, że Polsat zwiększy kapitał Invest-Banku o 100 %, obejmując akcje po cenie nominalnej, co tworzyło układ 50% na 50%. Ponieważ jednak kierownicze funkcje w grupie bankowej miały pozostać w moich rękach - dla poczucia bezpieczeństwa Zygmunt Solorz chciał ustalić zasady, co do tej jednej „złotej akcji". Rozważaliśmy przez kogo i w jaki sposób mogłaby ona być użyta. Chodziło o to, że gdybym zaczął działać na szkodę pana Solorza, mógłby wtedy użyć tego zabezpieczenia i przejąć ster. Celem było stworzenie silnej grupy medialno-finansowej.
-Na początku Zygmunt Solorz-Żak przestrzegał umów, które zawarliście?
- Niezupełnie. Myślę, że strategię jeśli chodzi o Invest-Bank miał od samego początku ustaloną. Jego najbliżsi doradcy uznali potem za mój największy błąd to, że uwierzyłem, iż pan Solorz jest w stanie się podzielić z kimkolwiek władzą.
- Dzisiaj, z dystansu, jak Pan nazwie ówczesna strategię właściciela Polsatu?
- To zdrowy objaw, jeśli ktoś chce koncentrować władzę. W takim myśleniu nie ma nic zdrożnego, natomiast sposób dojścia do tej władzy w banku jest istotny. Pan Solorz nic chciał partnerstwa, chciał mieć własny bank. Ja nie kierowałem jednym bankiem, ale grupą, w skład której wchodziły trzy banki. Były one ze sobą tak mocno powiązane, ze ich rozdzielenie wydawało się absurdalnym posunięciem. Oczywiście w tej grupie perłą był Invest-Bank. Pana Solorza interesowała tylko ta perła i zdecydował się na ruch, który literatura fachowa nazywa „wrogim przejęciem".
- Przejecie Invest-Banku określiłby Pan właśnie jako „wrogie'"?
- Myślę, że to nie było przejęcie z tego gatunku. Raczej należałoby wprowadzić nowe określenie „przejęcia barbarzyńskiego". Tak raczej trzeba by je określić.
- Kiedy się Pan zorientował, że partner wstąpił na „wojenną ścieżkę”?
- Cały 1990 rok współpracowaliśmy, chociaż w drugiej połowie zacząłem już wyczuwać, że Solorz zaczyna zmieniać swoją politykę, co do ustalonej między nami strategii. Celowo opóźniał dokapitalizowanie Invest-Banku, jednocześnie zaczęły wzrastać jego oczekiwania co do obsadzania stanowisk kierowniczych w Invest-Banku i Banku Staropolskim. Co ciekawe, już we wrześniu 1999 roku przejął władzę w Banku Staropolskim, twierdząc, że jeśli zgodził się na połączenie tych banków to musi mieć kontrolę nad tymi procesami. Od września 1999 roku cały 3-osobowy Zarząd i 4 z 5 stanowisk w Radzie Banku Staropolskiego były w rękach Solorza. Wtedy to właśnie zaczął dryfować w kierunku zatopienia Banku Staropolskiego.
- A co Pan robił w tym czasie?
- Przeczuwając kierunek, jaki został przyjęty wyszedłem z propozycją aby wprowadzić do tej całej grupy bankowej jeszcze jednego inwestora. Tort miał być podzielony nie na dwóch, ale na trzech. W kwietniu 1992 roku gdy Pan Solorz dostawał zgodę Komisji Nadzoru Bankowego, ustalenie było jednoznaczne, że do końca czerwca, czyli w ciągu niecałych trzech miesięcy ma dojść do dokapitalizowania Invest-Banku i połączenia go z Bankiem Staropolskim według stanu na dzień 3l czerwca. Tak, jak już powiedziałem, pieniędzy nie wpłacił - jedynie tyle, ile zaraz wyjął na Towarzystwo Emerytalne Polsat. Wtedy złożyłem propozycję wspólnego biznesu Amerykańskiemu Funduszowi Inwestycyjnemu Templeton, którym w Polsce kierował Pan Przemysław Krych, od wielu lat zajmujący kierownicze stanowiska w Banku Handlowym, a który zaraz po studiach swoją karierę zaczynał w Invest-Banku. Templeton szybko podjął decyzje, co do zainwestowania 50 mln dolarów. Wcześniej w naszych planach było powiększenie tej grupy bankowej o czwarty bank, tj. Bank Handlowy International z Luksemburga, gdzie akcjonariuszami były polskie banki. Również na tę inwestycje Pan Solorz wyraził zgodę, a szefem Rady Nadzorczej w tym banku miał być nasz wspólny kolega Wojciech Fibak.
- Wracając do trzeciego udziałowca Waszej grupy – Zygmunt Solorz zgadzał się na Amerykanów?
- Nie miał nic przeciwko. Przez ostatni kwartał 1999 roku negocjowaliśmy warunki wprowadzenia Templetona. Powstała analiza ekonomiczna całego przedsięwzięcia i komitet inwestycyjny Templetona zgodził się na zainwestowanie wspomnianych 50 milionów dolarów do Invest-Banku i Banku Staropolskiego. Pieniądze miały być wprowadzone do kapitału w I kwartale 2000 roku. Wydawało się, że ciężka praca przyniesie efekty. Pan Solorz wpłacił swój kapitał w ostatnich dniach grudnia dokładnie 31 grudnia 1999 zarejestrował to Sąd Rejonowy w Poznaniu. W tym samym miesiącu mieliśmy podpisać urnowe z Templetonem. Pan Solorz miał obawy, ze zostanie zmarginalizowany. Zażądał 50% dla siebie, a my i Amerykanie mieliśmy się podzielić resztą udziałów. Zgodziłem się nawet na taka opcję. Ostateczne porozumienie miało być następujące: Polsat 50% i Templeton 50%. Grupa, którą ja reprezentowałem, miała dogadać się z Templetonem.
- Dlaczego się tak nie stało? Kiedy nastąpiła swoista „godzina zero”?
- 10 stycznia 2000 roku od rana byłem w siedzibie Templetona i w czasie rozmów z Prezesem Krychem ustaliliśmy, że przygotowujemy pismo do Komisji Nadzoru Bankowego, zawiadamiające o decyzji, jaką Templeton podjął. Po kilku godzinach dowiedziałem się, że ludzie z Polsatu prosili Pana Krycha, żeby nie wysyłał żadnego pisma do NBP, bo następnego dnia wyślemy już podpisane porozumienie. Od godziny 17.00 tego dnia zaczęły się rozmowy zespołów roboczych, a miedzy 20.00, 21.00 zaplanowano podpisanie przez Solorza wiążącej umowy. Około godziny 22.00 dowiedziałem się, że Pan Solorz, delikatnie mówiąc podziękował temu funduszowi za prezentację celowości inwestycyjnej i powiedział, że nie widzi możliwości dalszej współpracy. Nagle stwierdził, ze interesuje go tylko Invest-Bank.
- Czy taka wolta była możliwa?
- Invest -Bank był mocno powiązany z Bankiem Staropolskim. Zabezpieczeniem aktywów w Banku Staropolskim były wszystkie akcje Invest-Banku. Czyli ten kto doprowadziłby do upadłości Banku Staropolskiego, topiłby wartość akcji Invest-Banku. Pan Solorz wiedział, że na statku, który nazywa się Bank Staropolski załadowane są wszystkie akcje poza jego akcjami. Jeśli miał 50% i wiedział, jak utopić pozostałe 50% - nagle właściwie dysponował 100% akcji! A tamte mógł z „wraku statku” wydobyć za 1/10 ceny. Taki scenariusz przyjął.
- I o niczym nie zapomniał?
- Przede Wszystkim o pasażerach statku, czyli klientach Banku Staropolskiego. Zdecydował się na zatopienie ludzi! Nawet nie mówię tego w przenośni. Dzisiaj wiemy, jakim kosztem się to odbyło. Zygmunt Solorz zatopił klientów banku bez pardonu.
- Nie mógł Pan temu przeciwdziałać?
- Wtedy nie, bo to było zaskoczenie. W ostatnim kwartale 1999 roku cała moja energia poszła na przekonanie prezesa Krycha do inwestycji. Gdyby zainwestowali nie musielibyśmy obawiać się ryzyka rynkowego w Polsce, czy na Ukrainie.
- Chce Pan powiedzieć, że działanie Zygmunta Solorza to był taki „nóż w plecy”?
- Gdyby wbił go tylko mnie, to jeszcze pół biedy. Ale kiedy się to robi tysiącom ludzi, to jak nazwać taką sytuację? Nie wolno mu było tego zrobić w sensie biznesowym. Świadomie przejął majątek ludzi, środki zainwestowane, które od nich pochodziły.
- O jakiej kwocie mówimy ?
- Nie oprę się na swoich wyliczeniach, bo ktoś mógłby powiedzieć, że jestem nieobiektywny. Według szacunków zagranicznych funduszy inwestycyjnych pan Solorz miał szansę zarobić na tym około 200 milionów dolarów czyli około 800 milionów złotych. Taką cenę mógł dostać szybko wyzbywając się Invest-Banku. Można zapytać, dlaczego ktoś decyduje się na taki ruch, by skrzywdzić 40 – 50 tysięcy osób i zrobić podobny zamęt na rynku finansowym? Nikt nie decyduje się na taki krok bez przemyślenia. Gra musi być warta świeczki. Stawka jest zbyt duża. Gdyby nie Bankowy Fundusz Gwarancyjny, 50 tysięcy ludzi nie otrzymałoby pieniędzy!
- Myśli Pan, że wszystko było od początku do końca zaplanowane?
- Pan Solorz był przekonany, że ja z całego systemu wyjąłem duże pieniądze i odłożyłem sobie sporo na zagranicznym koncie. Ujawnienie takiego faktu nie byłoby trudne. Stąd taki ruch. Wiedział, ze nagroda jaka mnie może za to spotkać to co najmniej dziesięcioletnia przerwa w życiorysie dla mnie i dla moich współpracowników. Tak się jednak nie stało, ani ja, ani żaden z moich pracowników tego nie zrobił. Potwierdził to biegły pracujący na zlecenie Prokuratury jednoznacznie stwierdzając, że nikt z członków kierownictwa Banku Staropolskiego nie przelał na swoje konto zagraniczne ani jednej złotówki. Pan Solorz był pewien, że sam będzie postrzegany jako ten, który uratował Invest-Bank, bo inaczej obydwa banki by upadły. Ciekawe tylko - przyjmując takie rozumowanie - że nie stało się to przez wcześniejsze 8 lat współpracy tych banków? Jestem przekonany, że Pan Solorz do końca nie zdaje sobie sprawy z tego co zrobił. Znam determinację ludzi, którym wyrządził krzywdę. Tego nie wolno lekceważyć. Stowarzyszenia osób poszkodowanych nabierają dopiero rozmachu. Ich członkowie zobaczyli, nie jest tak, jak im mówiono na początku: nikt nie okradł banku i nie wywiózł 150 milionów dolarów zagranicę. Bank był dobrą inwestycją.
- Wierzy Pan, że ludzie odzyskają swoje pieniądze?
- Mówiłem to zaraz po upadku Banku Staropolskiego. To była tylko kwestia czasu i gdyby nie perturbacje, wyeliminowanie mnie z gry na jakiś czas - już dzisiaj ludzie odzyskaliby swoje pieniądze, zresztą pan Solorz czuł, że zagrożenie wzrasta i trzeba podejmować jakieś kroki. Najlepiej wyeliminować Bykowskiego, ale to mu się nie udało. Członkowie stowarzyszeń osób poszkodowanych zobaczyli, że wszystko było zaplanowanym, przemyślanym przejęciem ich majątku przez właściciela Polsatu.
- W jaki sposób ludzie mogą dostać pieniądze z powrotem?
- Dzisiaj są dwie drogi. Myślę, że docelowo i tak pan Solorz wypłaci ludziom pieniądze. Wcześniej mogą być one uruchomione przez system gwarantowania, którym bank był objęty. Banki tej grupy pracowały w ramach systemu konsorcjalnego. Bank Staropolski był członkiem - założycielem Konsorcjum Poręczeniowo-Gwarancyjnego „PROEKSPORT". Powstało ono w 1996 roku i przystąpiły do niego podmioty Skarbu Państwa. Stworzyły poza kapitałową strukturę nadrzędną na zasadzie umów (konsorcjum nie ma osobowości prawnej). Takie konsorcja tworzy się dla połączenia kapitałów, przy wielkich przedsięwzięciach gospodarczych. To Konsorcjum było nastawione na popieranie aktywności na rynkach wschodnich, w pierwszym etapie na rynku ukraińskim. Zależało nam na zbudowaniu szerokiej drogi dla polskich produktów sprzedawanych tam na kredyt. Konsorcjum to zostało powołane na 10 lat i będzie prowadziło działalność do 2006 roku. Reasekurowało ono działalność Banku Staropolskiego. Negocjujemy teraz ze stowarzyszeniami w jaki sposób doprowadzić do tego, by osoby poszkodowane jak najszybciej odzyskały resztę swoich pieniędzy. Rada Konsorcjum, której jestem od początku prezesem ma opracowany plan, który będzie wdrożony od stycznia nowego roku.
O niektórych elementach tego planu Pan Solorz już się dowiedział. We wrześniu tego roku jako szef Rady Konsorcjum skierowałem do niego list, który i tym razem pozostał bez jakiegokolwiek odzewu. Na razie jest on rozdrażniony, próbuje straszyć ludzi, których decyzje mogą pozbawić go decydowania o banku. Jeśli uruchomimy system zabezpieczeń - sprawa będzie otwarta i Pan Solorz będzie musiał zacząć rozmawiać.
- Kiedy ostatni raz rozmawiał z Zygmuntem Solorzem?
- W ostatni wieczór przed upadkiem Banku Staropolskiego. W wiejskiej rezydencji pana Solorza, razem z byłym premierem Waldemarem Pawlakiem, który pomagał mi w ostatnich tygodniach w negocjacjach. Gdy zobaczyłem, że właściciel Polsatu zaczyna kręcić i mataczyć, poprosiłem pana premiera, żeby byt świadkiem tych zdarzeń.
- Sam zapisałby się Pan do Stowarzyszeń Osób Poszkodowanych przez Zygmunta Solorza-Żaka?
- Pan Solorz próbował zniszczyć dzieło mojego życia. Dzisiaj jestem przekonany, że mu się nie udało i będzie musiał wszystko naprawić. Stowarzyszenia z dużą rezerwą podchodzą do mojej osoby, bo przecież to ja wybierałem partnera i wpuściłem go do banków, pozwalając w ten sposób na takie rozstrzygnięcie. Błędem moim jest to, że nie przewidziałem, że Pan Solorz jest tak nierozsądny i będzie działał w ostatecznym rozrachunku na swoja szkodę. Nie jestem oczywiście zadowolony z tego, że zdarzenia przybrały taki obrót, bo na tym straciło bardzo wielu. Stracił też Poznań jako miasto. W wyniku tej wojny zginęły z Poznania centrale dwóch banków.
- Czy planowane przez Pana rozwiązania mogą tę sytuację jeszcze odmienić?
- Poznań traci od wielu lat i niepojęte jest dla mnie, dlaczego tak się dzieje. Dziesięć lat temu w Poznaniu było osiem central banków, dzisiaj pozostała tylko jedna. W samym Poznaniu w Invest-Banku i Banku Staropolskim straciło pracę co najmniej 500 osób.
- A co na to Narodowy Bank Polski?
- Osoby, które pomogły Panu Solorzowi zrealizować ten plan już w NBP nie pracują, albo zajmują trochę niższe stanowiska. Jestem przekonany, że aktualny prezes prof. Balcerowicz ma wystarczająco twardy charakter, ażeby nie ulec wpływom magnata medialnego i opowiedzieć się za rozwiązaniami, które doprowadzą do wzmocnienia Invest-Banku i swoistego rozliczenia się z ludźmi poszkodowanymi przez Pana Solorza. Z tego co wiem, jest przygotowywany bardzo ciekawy program rozwoju dla tego banku, który biorąc pod uwagę nowe rozstrzygnięcia właścicielskie ma pełną szansę zrealizowania się, a prezes NBP jako osoba doświadczona w tej branży, powinien być z takiej propozycji zadowolony.
14.11.2002 roku NIE
Solorz i upadlina
Telewizja Zygmunta Solorza uszczęśliwia naród „idolem”. Pod podszewką awantura o kasę i mnóstwo ludzkiego nieszczęścia.
Występujący w imieniu 150 tysięcy wyrolowanych i ich rodzin Zespół Stowarzyszeń Poszkodowanych przez Solorza-Żaka domaga się od właściciela Polsatu zwrotu prawie 160 mln zł. Tymczasem medialny magnat buduje w Warszawie gigantyczną siedzibę.
Zespół skupia kilka stowarzyszeń próbujących odzyskać pieniądze klientów upadłego Banku Staropolskiego. Doprowadził Pan do ruiny prawie 150 tysięcy osób i ich rodziny - piszą w liście do Solorza poszkodowani. Nasi eksperci i specjalnie powołana Komisja Śledcza wykazali niezbicie, że to Pańskie działania doprowadziły do upadku Banku Staropolskiego.
Bank Staropolski został zawieszony 13 stycznia 2000 r. Mówiło się o milionach dolarów wyprowadzonych na prywatne konta przez ówczesnych zarządców banku, między innymi przez jego założyciela Piotra Bykowskiego. Według doniesień prasowych, strata netto wynosiła prawie 500 mln zł, a wypłacalność BS określono współczynnikiem minus 238 proc. Na wniosek Komisji Nadzoru Bankowego Sąd Okręgowy w Poznaniu w lutym 2000 r. ogłosił upadłość Banku Staropolskiego. Aresztowany Bykowski wyskoczył z drugiego piętra poznańskiego sądu, co przypłacił poważnymi obrażeniami. Do dziś nie wiadomo, czy chciał uciec, czy popełnić samobójstwo.
A.M. z Gdańska, aktywny przedsiębiorca, dostał wylewu krwi do mózgu po tym, jak dotarło do niego, że utracił kilkadziesiąt tysięcy dolarów, które były jego całym dorobkiem życiowym i zabezpieczeniem dla rodziny. Po dwóch latach na wózku inwalidzkim porusza się powoli o kulach po mieszkaniu. Ma trudności z mówieniem. Pisze więc: „Te skurwysyny zabrały mi wszystko co miałem, jak i również rzecz najważniejszą nadzieję na spokojną starość, a mam już ponad 70 lat”.
W zależności od wysokości posiadanego wkładu poszkodowani dostali z Funduszu Gwarancyjnego 1.000 lub 10.000 Euro. Ci, którzy mieli większe wkłady, stracili oszczędności całego życia. Stowarzyszenie Poszkodowanych obarczając odpowiedzialnością za to właśnie Solorza powołuje się na dokumenty. Między innymi na tajne porozumienie z 10 listopada 1998 r. zawarte pomiędzy Invest-Bankiem a inwestorami: Telewizją Polsat i spółką PAI Media (również własność Solorza). Tworzącemu wówczas Powszechne Towarzystwo Emerytalne Polsat S.A. Solorzowi potrzebne było do uzyskania koncesji poważne wsparcie bankowe. Postanowił kupić bank. Dokument wyraźnie mówi o połączeniu Banku Staropolskiego z Invest-Bankiem i o wykupieniu przez grupę Polsat 50 proc. udziałów w tym przedsięwzięciu. W § 1 pkt 4 zapisano nawet obowiązek dokapitalizowania banku przez grupę Polsat w razie stwierdzenia takiej konieczności przez audytora lub Komisję Nadzoru Bankowego. Pod kwitem widnieje podpis Zygmunta Solorza-Żaka jak go określono w § 6 porozumienia „podmiotu dominującego w stosunku do inwestorów”.
W.K. z Krakowa (stracił 300 tys. zł): „Ciężko zarobiłem te pieniądze na budowach w USA. Uległem tam wypadkowi, który uniemożliwił dalszą pracę. Wróciłem do kraju, żeby się leczyć. Myślałem, że to co przywiozłem starczy mi do końca życia. Niestety jestem teraz dziadem, bez emerytury i na łasce córki”.
Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu w czerwcu tego roku wyjawiła, że powołany przez nią biegły nie stwierdził, aby dokonywano transferów środków pieniężnych na konta członków Zarządów czy Rady Nadzorczej Banku Staropolskiego. Sugerowana wersja z wyprowadzeniem szmalu przez Bykowskiego legła w gruzach. Dlaczego zatem upadł Staropolski?
Zdaniem poszkodowanych, to właśnie niewykonanie postanowień porozumienia z 10 listopada 1998 r. doprowadziło do upadku banku. Na dodatek celowo wprowadzono w błąd media i nadzór bankowy: Reprezentanci Polsatu przedstawili Prezesowi NBP Hannie Gronkiewicz-Waltz i mediom celowo zafałszowany obraz sytuacji Banku Staropolskiego, ukrywając wiele istotnych dokumentów, co dało podstawę do podjęcia przez Komisję Nadzoru Bankowego decyzji zawieszającej działalność tego banku...
Z.R. z woj. podkarpackiego: „Mam 45 lat. Straciłam w Banku Staropolskim cały majątek swój, męża i rodziców. Zachorowałam, straciłam pracę. Mam chorego syna, po wypadku drogowym. Wymaga stałego leczenia i rehabilitacji. Żyję w warunkach urągających człowieczeństwu. Leczę się u psychiatry. Nie mogę dźwignąć się po tej stracie. Dlaczego złodzieje chodzą na wolności? Kto mi pomoże? W jakim kraju żyję?”.
To, czy Solorz zapłaci długi po Staropolskim, czy nie pozostaje w gestii sądu. Proces potrwa pewnie wiele lat. Jednak rozpętana przez Stowarzyszenie Poszkodowanych burza odkryła inne fakty bardzo dla Solorza niewygodne.
W masie upadłościowej Banku Staropolskiego znajduje się ponad milion akcji Invest-Banku o wartości nominalnej 102 mln zł. Nic więc dziwnego, że poszkodowani z niepokojem obserwują wszystko, co dotyczy Invest-Banku, upatrując w tym szansy odzyskania swoich pieniędzy. A Invest-Bank znajduje się w nieciekawej sytuacji.
Wyraźnie nie służy mu patronat Solorza-Żaka. Trzeci rok z rzędu wykazuje stratę. 1999 r. 37 mln zł; 2000 r. 14,8 mln zł; 2001 r. 30,1 mln zł. Wartość należności zagrożonych, według raportu Komisji Nadzoru Bankowego z grudnia 2001 r., przekroczyła 200 mln zł.
KNB zakazała Invest-Bankowi wszelkiej formy reklamy, nakazała dostosować oprocentowanie do średniej 10 największych banków komercyjnych i zarządziła opracowanie i wdrożenie planu restrukturyzacyjnego.
G.B. z Rzeszowa: „Miałam wpłacone ponad 20 000 USD do Banku Staropolskiego. Przez stracenie tych pieniędzy zmarł mój brat, bo nie mogłam mu pomóc w leczeniu, a pieniądze były wspólne. Chorował, a nie było środków na opłacenie leczenia (przeszczep wątroby). Nawet na zrobienie grobu trzeba było pożyczyć pieniądze”.
Wielkie zaniepokojenie nadzoru bankowego budzą ryzykowne transakcje, które zawiera Invest-Bank z podmiotami powiązanymi, czyli spółkami określanymi jako grupa Polsatu. Dlaczego? Oto przykład.
Spółka inwestycje Polskie wystawiła w kwietniu tego roku fakturę VAT, którą publikujemy obok. Spółka ta w 85 proc. należy do Zygmunta Solorza-Żaka, a w 15 proc. do Hieronima Ruty (były przewodniczący Rady Nadzorczej IB). Jej kapitał zakładowy wynosi tylko 720 tys. zł. Mimo to spółka złożyła wniosek o kredyt inwestycyjny na zakup i dokończenie budowy biurowca w Warszawie przy ulicy Ostrobramskiej 77. Wniosek kredytowy uzyskał pozytywną opinię Komitetu Kredytowego Invest-Banku, przypomnijmy, też należącego do Solorza-Żaka. Mimo upomnienia udzielonego zarządowi Invest-Banku przez prezesa NBP Leszka Balcerowicza, który ostrzegł przed kolejnymi transakcjami z podmiotami powiązanymi.
E.Z. ze Świebodzina stracił ponad 200 tys. zł.: „12 lat, co roku jeździłem do Niemiec na roboty, by moje dziecko mogło studiować i żeby miało mieszkanie. (...) Ta k... Waltz zamknęła Bank Staropolski i co? NIC. Wielkie nic. Dziecko utraciło wszystko, a ja leczyłem się w szpitalu psychiatrycznym. Chciałem ich wszystkich w banku zabić. Teraz jestem innym człowiekiem, nie ma córki, żony, zostałem sam”.
Invest-Bank, który pozytywnie zaopiniował kredyt na 55 mln zł na budowę wielkiego biurowca, akurat zapragnął przenieść swoją centralę do Warszawy. Mimo że ma całkiem zgrabny, świeżo wyrychtowany budynek w Poznaniu, mimo iż sytuacja banku jest trudna i dodatkowe wydatki wydają się być zupełnie nie na miejscu. Sensacyjna faktura, którą publikujemy, opiewa na łączną kwotę 52 mln zł. To zapłata za wynajem powierzchni biurowych, magazynów i garaży dla Invest-Banku za okres od maja 2002 r. do marca 2012 r., czyli na najbliższe 10 lat właśnie w tym budynku firmy Inwestycje Polskie, Za taką kwotę Invest-Bank mógłby wybudować i mieć na własność nowy budynek w centrum Warszawy.
W ten sposób w Warszawie powstaje gigantyczny biurowiec, w którym poza centralą Invest-Banku zamieszka również - zgadnijcie! - zarząd telewizji Polsat. Pytanie dla zdolnych matematyków: skąd wziął się szmal na wybudowaną przez spółkę Solorza nową siedzibę banku Solorza i telewizji Solorza? Nie wiecie? Dlatego nie latacie śmigłowcem Bell i nie jeździcie BMW.
Poszkodowani upatrują w tej transakcji przejawów nonszalancji, wynikającej głównie z posiadania stacji telewizyjnej o ogólnopolskim zasięgu (...) Stowarzyszenie obawia się też, że dalsza rabunkowa gospodarka zasobami Banku, może spowodować powstanie przesłanek uzasadniających jego upadłość. Może to także spowodować zachwianie całego polskiego systemu bankowego... - czytamy w liście Stowarzyszeń Poszkodowanych do prezesa NBP Leszka Balcerowicza.
Paweł K. z Zielonej Góry stracił 280 tyś. zł uzbieranych na zakup domu. Dostał wylewu, w wyniku którego ma sparaliżowaną rękę. Ponieważ jest artystą malarzem, stracił również zawód. Utrzymuje się z głodowej renty ZUS.
W kwietniu tego roku z wielkim hukiem upadł koncern medialny Leo Kircha w Niemczech (Pro Sieben, SAT 1, Kabel 1, Neun Live i DSF). Zawalenie się medialnego kolosa kosztowało niemiecki system finansowy co najmniej 3,5 mld euro. Nikt w Niemczech nie spodziewał się takiej katastrofy. Jak wskazują politycy zza naszej zachodniej granicy, zawiódł system kontrolny, którego siłę stępiła potęga mediów należących do Leo Kircha. Polsat od dłuższego czasu jest w miarę obiektywną stacją, do przeszłości należą wpływy Wiesława Walendziaka, Jarosława Sellina i innych pampersów. Grupa Polsat stanowi potężną siłę nie tylko finansową, ale i medialną. Niezależnie od tego, jak powstała, jest potrzebna na polskim rynku mediów. Nie chcielibyśmy, żeby Solorz-Żak podzielił los swojego niemieckiego kolegi. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że imperium Solorza - podobnie jak koncern Kircha - ignoruje zalecenia instytucji kontrolnych.
Od niedawna całą przyjemność z oglądania koszykówki na Polsacie Sport psuje mi myśl o wydymanych klientach Banku Staropolskiego. Zagrania CSKA Moskwa czy Śląska Wrocław tracą cały urok. Wkurwia mnie to potwornie. Nie pomaga nawet uśmiechające się z ekranu dziecko, nakarmione słońcem przez dobroduszną Fundację Polsat.
ANDRZEJ ROZENEK
* Fragmenty listów ofiar bankructwa Staropolskiego pochodzą z pisma skierowanego 18 września tego roku do Zygmunta Solorza przez Zespół Stowarzyszeń Poszkodowanych przez Solorza-Żaka.
Zygmunt Solorz-Żak vel Krok, vel Podgórski
Urodzony 4 sierpnia 1956 r. jako Zygmunt Józef Krok w Radomiu. Jak podaje Jakub Kopeć w książce „Utopić Solorza", gospodarczą działalność zaczynał pod radomskim cmentarzem. Sprzedawał znicze i dostarczał darninę na mogiły. Na handlu bluzkami i lizakami w NRD dorobił się Fiata 125p w kolorze bahama yellow. Latem 1977 r. wyjechał z kolegami do Bułgarii. Dzięki historyjce o zagubionych w czasie wypadku dowodach osobistych wyłudził od konsulatu PRL w Bukareszcie paszport, który posłużył mu do ucieczki do Austrii, a później do RFN. W Monachium zgłosił się na policję prosząc o azyl pod fałszywym nazwiskiem Piotr Podgórski. W Zachodnich Niemczech organizował transport z kościelnymi darami do Polski. Tiry wiozły nie tylko charytatywne podarki, ale i kontrabandę, żeby Podgórski wyszedł na swoje. W 1983 r. ożenił się z Iloną Solorz, emigrantką ze Śląska, i przyjął jej nazwisko. W 1990 r. zajął się importem Wartburgów, Trabantów i Dacii do Polski. W 1991 r. rozwiódł się z Iloną Solorz i ożenił z Małgorzatą Żak. Od tamtej pory występuje pod nazwiskiem Solorz-Żak.
Założona przez Solorza telewizja Polsat powstała w 1992 r. Początkowo nadawała program przez satelitę. 1 marca 1994 r. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji ogłosiła, że koncesję na nadawanie ogólnopolskiego programu telewizyjnego dostała telewizja Polsat. Radzie przewodniczył wówczas Marek Markiewicz, który do dziś ma w Polsacie autorski program. Podpisał decyzję o jedenastej przed południem. O trzynastej ówczesny prezydent Lech Wałęsa odwołał Markiewicza. „Ile za to wzięliście?" - zapytał i rzucił słuchawką.
Od tamtej pory trwa pasmo sukcesów Polsatu, który przejął Naszą TV i RTL 7, stworzył platformę cyfrową (blisko 300 tyś. abonentów), transmitował mistrzostwa świata w piłce nożnej. Solorz przesiadł się z Jaguara do BMW (takim samym autem jeździ prezydent), ma też śmigłowiec Bell. Według ostatnich badań AGB Poland, stacja należąca do Zygmunta Solorza-Żaka jest trzecią pod względem oglądalności telewizją w Polsce - 17,9 proc. widowni. Według różnych szacunków warta jest od 300 do 500 mln dolarów.
W 1999 r. Solorz-Żak zainwestował w Invest-Bank, Polisę Życie i Powszechny Fundusz Emerytalny Polsat.
27.12.2002 roku GAZETA WYBORCZA
(•••) Michnik: - Dlaczego oni wolą się w takiej sprawie porozumieć ze mną, a nie z Solorzem?
Rywin: - Bo ty jesteś wariat, ale obliczalny wariat i z tobą ja się dogadam, z Solorzem nie. Zresztą ja im sam odmawiałem od Solorza. To bandyta, nie złodziej, z nim się nie da namówić, ja próbowałem, (...) ułożyć się potrzebowałem, ale nie, nie. To facet, który ci wbije rdzawy nóż w plecy. (...)
|