Jak banki rozwalają polskie firmy
Problem dotyka przede wszystkim małych i średnich przedsiębiorstw. Mechanizm wygląda w następujący sposób. Przedsiębiorca otrzymuje kredyt na inwestycję. Kiedy jest ona prawie ukończona, bank na podstawie swojej arbitralnej decyzji wstrzymuje ostatnią ratę kredytu. Zgłasza się do sądu, w którym otrzymuje bankowy ty-tuł egzekucyjny. Ma on klauzulę natychmiastowej wykonalności. W tej sytuacji przedsiębiorca oraz jego żyranci mogą zostać w ciągu kilku dni, a nawet godzin, pozbawieni majątku stanowiącego dorobek całego życia.
Wadą prawa jest to, że sąd rozpatruje prośbę banku niejawnie i nie informuje o swojej decyzji ani dłużnika, ani żyrantów. Jest znamienne, że tego rodzaju działania mają miejsce w małych miastach. Przykładem może być Piła, gdzie miało miejsce następujące zdarzenie. Jeden z przedsiębiorców wybudował tu nowoczesną fabrykę. Zadłużenie w banku wynosiło 700 tysięcy zł, przy 22 mln zł wartości firmy. Bank zażądał natychmiastowej spłaty i otrzymał od sądu tytuł egzekucyjny. Po kilku dniach komornik wystawił fabrykę na sprzedaż. Zakupiła ją za 716 tys. zł osoba fizyczna. Wkrótce fabryka znalazła się w rękach giganta przemysłu chemicznego. Pechowy dłużnik spędził prawie dwa lata w areszcie. Sąd go uniewinnił. Teraz może jedynie ubiegać się o zwrot poniesionych strat od Skarbu Państwa.
Roman Sklepowicz, prezes Stowarzyszenia Poszkodowanych przez System Bankowy, informuje, że samo stowarzyszenie prowadzi około 600 podobnych spraw. Spośród nich 150 ma swój finał w prokuraturze. Poseł Marcin Libicki z Prawa i Sprawiedliwości poinformował, że ma zamiar wnieść do Sejmu projekt ustawy nakładający na sąd obowiązek informowania stron o toczącym się bankowym postępowaniu egzekucyjnym przed wydaniem klauzuli wykonalności. Bartosz Biskupski
|