DŁUG
Sprawa jest trudna, bo z banku zginęły dokumenty księgowe z lat 1992-94 potwierdzające spłatę rat kredytu. W oddziale w Zawierciu tłumaczą, że stało się to podczas przeprowadzki.
Kredyt na rozbudowę mieszkania Witold Sobaczyński zaciągnął w 1991 r. Z wnioskowanych 15 tys. zł (150 mln "starych" zł) wykorzystał 13 tys. wypłacane w transzach. Ostatnią ratę, przy 3 latach karencji, spłacił w 1999 r. W 2001 r. w domu Sobaczyńskiego zjawił się komornik, który stwierdził, że klient PKO BP jest winny bankowi ponad 150 tys. zł. Pierwsza licytacja majątku kredytobiorcy nie została rozstrzygnięta.
Egzekucję majątku Sobaczyńskiego wstrzymano dopiero w połowie ub.r., gdy klient PKO BP wniósł do sądu pozew przeciwegzekucyjny, utrzymując, że klauzula wykonalności bankowego tytułu jest bezzasadna, ponieważ spłacił wszystkie raty kredytu.
Innego zdania jest bank: - Państwo Sobaczyńscy zaciągnęli kredyt na warunkach rozporządzenia Rady Ministrów z 28 grudnia 1988 r. o kredytowaniu budownictwa mieszkaniowego, z 5-letnim okresem spłaty kredytu poprzedzonym 3-letnią karencją - wyjaśnia Marek Kłuciński, rzecznik PKO BP.
Według banku, po okresie karencji, zgodnie z klauzulą zapisaną w umowie kredytobiorca powinien spłacać kredyt na warunkach określonych przepisami ustawy o pomocy państwa w spłacie kredytów. Warunki te w trakcie trwania umowy kredytowej zostały zmienione i polegały na płaceniu niskich rat kredytu przy wydłużonym do 20 lat okresie spłaty kredytu oraz przejściowym wykupie przez budżet państwa części odsetek od kredytu.
- Kredytobiorcy przyjęli tak zmienione warunki spłaty kredytu - twierdzi Marek Kłuciński. - W umowie kredytowej również wyrazili zgodę na zmianę wysokości rat i oprocentowania w trakcie trwania umowy.
Jednak Sobaczyński o zmianach w umowie dowiedział się dopiero w czasie procesu.
- Nigdy ja ani moi poręczyciele nie wyrażaliśmy zgody na zmiany warunków umowy - mówi Sobaczyński. - Czy ja jestem niespełna rozumu, żeby podpisywać warunki spłaty przez 20 lat 13 tys. zł, za które kupiłem kupkę cegieł? Bank twierdzi, że przedstawi podpisane przeze mnie aneksy. To ciekawe, bo na razie w Sądzie Okręgowym w Częstochowie złożył umowę kredytową, gdzie wyraźnie jest napisane, że kredyt winien "być spłacony w ratach kwartalnych w okresie 1.01.1995-1.10.1999"
W grudniu 2004 r. biegły sądowy stwierdził, że w oddziale PKO BP w Zawierciu nie ma ewidencji, kartotek i dokumentów księgowych z lat karencji kredytu, na których podstawie można by sprawdzić prawidłowość spłaty rat o wartości niższej wyznaczonej przez bank. PKO BP zobowiązał się odtworzyć stosowną dokumentację.
- Te papiery musiały zginąć. Jakiś urzędnik bankowy się pomylił, a sąd pomyłkę powtórzył. Przyznać się teraz do błędu jest trudno. Bo jak to wygląda? -pyta retorycznie Roman Sklepowicz, prawnik, prezes Stowarzyszenia Pokrzywdzonych przez System Bankowy.
Sobaczyński trafił do Sklepowicza, kiedy okazało się, że żaden adwokat w Zawierciu nie chce się podjąć sprawy przeciwko prezesowi Sądu Okręgowego w Częstochowie, który odmówił Sobaczyńskiemu zwolnienia z kosztów sądowych. W uzasadnieniu jako powód podano... fakt otrzymania 150 tys. zł z kredytu bankowego.
– W małych miastach przewodniczący sądu, naczelnik urzędu skarbowego i kapelan mają dużą władzę – mówi Sklepowicz.
W sporze między Sobaczyńskim a bankiem PKO BP sędziego zmieniano już dwukrotnie.
Skargi dotyczące działania banku kierowane do Generalnego Inspektora Nadzoru Bankowego i Rzecznika Praw Obywatelskich nie przyniosły rezultatu. Bankowi zlecono przeprowadzenie kontroli wewnętrznej, w której nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości.
Sprawa o nierzetelność dochodzenia sądowego przy nadawaniu klauzuli wykonalności bankowego tytułu egzekucyjnego będzie rozpatrywana przez Trybunał w Strasburgu
|