Polski budżet stracił 200 miliardów
Z Januszem Szewczakiem, analitykiem gospodarczym, rozmawiali Piotr Bachurski i Szymon Szadkowski
Gazeta Finansowa: Czy wiemy za ile sprzedano sektor bankowy? Janusz Szewczak: Za całość, tj. ok. 80 proc. całego sektora bankowego – na podstawie ostrożnych szacunków – otrzymaliśmy za polskie banki ok. 25 miliardów złotych. Dzisiaj tyle kosztuje jeden bank. Mało tego, jeśli przyjrzeć się poszczególnym prywatyzacjom, można powiedzieć tak, że Skarb Państwa za jeden z większych polskich banków otrzymywał od 1,5 miliarda do 6 miliardów złotych. Czasami było to zaledwie kilkaset milionów złotych. Dzisiaj te same banki przynoszą rocznie zysk netto w wysokości od 0,5 miliarda do 1,5 miliarda złotych. Po trzech latach, jeśli ktoś kupiłby taki bank, to dzisiaj z samej dywidendy miałby zwrot zainwestowanego kapitału. Nigdzie na świecie tak się nie dzieje. Sprywatyzowane wówczas BPH i Pekao S.A., które sprzedano mniej więcej za 5–6 miliardów zł, mają obecnie aktywa rzędu 115 miliardów złotych.
Ile więc polski budżet stracił na prywatyzacji tego sektora? Według ostrożnych szacunków straty mogą się wahać w granicach 150-200 miliardów złotych. W przypadku niektórych prywatyzacji nie dokonano pełnej ewidencji zarówno ruchomości, jak i nieruchomości, czyli sprzedawano bank, nie wiedząc, tak naprawdę, co posiada na stanie. A do niektórych prywatyzacji wręcz dopłacano oddłużając bank, przyznając pomoc BFG lub dokapitalizowując państwowymi obligacjami.
To jak naprawdę wyglądała prywatyzacja polskiego sektora bankowego? Przeprowadzono ją w sposób pospieszny, prymitywny, szkodliwy i wysoce niefachowy w sensie opłacalności oraz bardzo kosztowny dla Skarbu Państwa i wszystkich Polaków. Bank przed sprzedażą najpierw oddłużano, potem dokapitalizowano i umarzano zaległości podatkowe w latach 1994–1998. W czasie, kiedy prywatyzowano banki, otrzymywały one ogromną pomoc z budżetu państwa, na zasadzie specjalnych pożyczek oprocentowanych na 1 proc. W tym samym czasie polski przedsiębiorca płacił za taki kredyt 40–60 proc. W ten sposób sprywatyzowano m.in.: PKO S.A., Bank Handlowy i BIG Bank Gdański, Polski Bank Rozwoju i Polski Bank Inwestycyjny. Były to kwoty rzędu miliardów złotych. Dziwne, że nikt nie chce podnieść w Polsce problemu, że wielkie polskie banki były zwalniane z podatku tuż przed prywatyzacją, o czym zwykły, uczciwy przedsiębiorca nie mógł nawet śnić.
A na czym polegała ostatnia prywatyzacja PKO BP? Tu również było wiele nieprawidłowości. Prawie połowę tego banku sprzedano za 7 miliardów złotych. Zwykli obywatele zaciągnęli w bankach kredyty w kwocie ok. 15 miliardów złotych, po to, żeby kupić akcje tego banku, nie licząc oszczędności, które wyjęli z przysłowiowej skarpety. Potem się okazało, że jest 90-proc. redukcja. Świadomie wprowadzano to ograniczenie dla prywatnych inwestorów, żeby zagranicznemu inwestorowi sprzedać jak najwięcej walorów banku. Na jaw wyszło również, że nie podniesiono znacząco ceny emisyjnej za akcję, pomimo dużego zainteresowania. Zadecydował o tym ówczesny premier Marek Belka.
Jak Pan sądzi, kto niebawem stanie, a przynajmniej powinien stanąć, przed komisją ds. banków? Najważniejsi, których powinno się rozliczyć i muszą stanąć przed komisją, to: Balcerowicz, Kornasiewicz, Gronkiewicz-Waltz, Kostrzewa, Bogusław Kott, Wojciech Kwaśniak, Marek Belka, Stypułkowski, Wiśniewska, Jan Krzysztof Bielecki – czyli ludzie kojarzeni jednoznacznie ze środowiskami politycznymi. SLD i układ pałacowy Kwaśniewskiego. Komisja powinna się zająć tzw. aferą sprzętową, a dotyczącą wykupienia przez panią Gronkiewicz-Waltz jako prezesa NBP długów prywatnego banku BIG Banku Gdańskiego w latach 1997–1998.
Oczywiście wyżej wymienieni nie robili tych prywatyzacji za darmo? Wszyscy, których wymieniłem albo są albo byli w różnych państwowych urzędach, zarządach lub zajmowali eksponowane stanowiska w prywatnych już bankach, których prywatyzacjach często uczestniczyli. Warto podkreślić ich wynagrodzenia. Najlepszym przykładem jest Bank Millenium, z rekordzistą jeśli chodzi o zarobki – bliskim znajomym Aleksandra Kwaśniewskiego – Bogusławem Kottem. Bank ten, przez wiele lat był przechowalnią dla wielu decydentów, przyjaciół eksprezydenta i układu związanego z pałacem prezydenckim. Dochody miesięczne na poziomie 100–300 tys. zł, czyli w skali roku blisko 3 mln, były dość powszechne, gdy chodzi o prezesów banków.
A jakie zastrzeżenia można mieć do szefa NBP? Leszek Balcerowicz nadal figuruje razem z żoną w KRS, jako członek rady fundacji CASE. Fundację dofinansowywały też banki m.in. PKO S.A., BRE Bank, WestLB Bank, Reiffeisen Bank, ING Bank, holenderski Rabo Bank, a także PZU i sam NBP z Leszkiem Balcerowiczem na czele. Często te same, które później występowały o pewne zgody koncesyjne, na fuzje, na połączenie i inne działania komercyjne. To jest rzecz skandaliczna, nasuwająca podejrzenie co najmniej konfliktu interesu, jeśli nie podejrzeń poważniejszych. Znamy podobne scenariusze, polegające na tym, że po wpłacie na fundacje następuje nie zwykła przychylność decydentów. Takie podejrzenia miała komisja ds. Orlenu.
Widać tu analogię do małżeństwa Kwaśniewskich… To prawda, mimo że pani prezydentowa tak „ładnie i odważnie” wystąpiła przed komisją, i była chwalona przez zaprzyjaźnione media, to jednak listy darczyńców swojej fundacji ujawnić nie chciała i nie ujawniła. Czyżby fundacja pani Ewy Balcerowicz, prywatnie żony szefa NBP, naśladowała żonę prezydenta?
Czy uważa Pan, że uda się komisji śledczej chociaż trochę złamać zmowę milczenia tego lobby? Jest się czego obawiać, jeśli chodzi o tę komisję śledczą. Prywatyzacje bankowe były przeprowadzane z naruszeniem prawa, mało tego, łamano prawo w tym czasie obowiązujące. Fatalnie funkcjonował Nadzór Bankowy, który obsadzany był przez zwolenników Hanny Gronkiewicz-Waltz, np. pani E. Śleszyńska-Charewicz, albo pan W. Kwaśniak, który zawsze bałwochwalczo wychwalał prezesa Balcerowicza. Ci właśnie ludzie przymykali oczy lub nie dostrzegali pewnych zapisów w umowach prywatyzacyjnych, które zobowiązywały inwestorów zagranicznych do pewnych działań, albo wręcz zakazywały pewnych działań. I mimo że naruszano prawo, nie było żadnych reakcji ze strony odpowiednich organów do tego powołanych, np. Nadzoru Bankowego. Tak naprawdę Nadzór reagował na nieprawidłowości maleńkich banków, o 100-proc. polskim kapitale, i tam najmniejsze uchybienie powodowało wprowadzenie zarządu komisarycznego, likwidacje, przejęcie lub sprzedanie takiego banku (dobrym przykładem jest tutaj sprawa Banku Staropolskiego). Przy sprawach naprawdę ważnych, Nadzór Bankowy dawał ciche przyzwolenie na łamanie polskiego prawa bankowego lub nie interweniował np. przy przejmowaniu większych i bardziej dochodowych banków przez mniejsze i będące w gorszej sytuacji (Bank Gdański przejęty przez Big Bank czy PBI przejęty przez Kredyt Bank).
Do czego może dojść komisja śledcza ds. banków? Może dojść do wielu rzeczy. Niestety, trzeba będzie zmierzyć się z bardzo brutalną prawdą, że ci tak zwani geniusze polskich finansów, jak: Kott, Pacuk, Leszek Balcerowicz, Hanna Gronkiewicz-Waltz, Kostrzewa, Stypułkowski i wielu, wielu innych, okaże się po pierwsze, że niektórzy z nich byli agentami służb specjalnych, a po drugie, że działali często na szkodę Skarbu Państwa. Nie dopełniali swoich obowiązków lub znacznie je przekraczali. Komisja odsłoni prawdę, kiedy pokaże, że w dużej mierze była to prywata i niekompetencja, a tzw. autorytety polskiej ekonomii sięgną bruku. Mało tego, ci geniusze nawet zagraniczne banki doprowadzali do olbrzymich strat, jak prezes Pacuk z Kredyt Banku, który „wypracował” 1,5 mld zł straty czy W. Kostrzewa, były prezes BRE Banku, który obecnie jest prezesem zarządu ITI i za pośrednictwem TVN tak mocno atakuje komisję bankową, czy to tylko przypadek? Przecież to on doprowadził do pół miliarda strat w BRE Banku w pewnym okresie.
Czy umowy prywatyzacyjne można cofnąć? Uważam, że umowy prywatyzacyjne często w sposób rażący były sprzeczne z obowiązującym prawem. Takim przykładem jest prywatyzacja PZU w 1999 r. Naruszano tam ewidentnie przepisy ustawy Prawo bankowe i ubezpieczeniowe, a to z mocy prawa czyni taką umowę, nieważną. Takim przykładem może być również umowa powstania i prywatyzacji Polskiego Banku Iwestycyjnego czy choćby Banku Śląskiego, którego sprawa trafiła do prokuratury.
Tak szumnie Ministerstwo Skarbu zapowiadało, że będzie walczyć o polskie interesy z Eureko? To jest właśnie przykład braku woli politycznej. Może rozbicie tego układu nie jest takie proste. Trzeba pamiętać, że wielu z ówczesnych decydentów ma nadal duże wpływy. Choćby Balcerowicz, który kończy swoją kadencję dopiero w końcu grudnia, ale do tej pory uchodził w środowiskach liberalnych za człowieka nieomylnego. Myślę, że komisja śledcza ds. banków pokaże, że był bardzo omylny w wielu kwestiach. Po 15 latach pierwszym z rządzących, który powiedział o Balcerowiczu publicznie z mównicy sejmowej: „ten pan, który prawie zawsze się mylił”, był Jarosław Kaczyński. Miejmy nadzieję, że nowy premier będzie równie stanowczy w odsunięciu nieudolnego prezesa PZU Jaromira Netzla i skieruje wniosek poprzez Ministerstwo Skarbu do polskiego sądu o unieważnienie umowy prywatyzacyjnej PZU z 1999 r. Można powiedzieć: szkoda, że tak późno, i dlaczego do tej pory nikt z rządzących nie ośmielił się krytykować Balcerowicza. Mam nadzieję, że komisja pokaże, jak wiele jest w jego działaniach zaniedbań, pomyłek i działań ewidentnie świadomych na niekorzyść Skarbu Państwa i polskiej racji stanu.
Jakie tematy powinny zostać poruszone przez komisję? Pani Gronkiewicz-Waltz warto przypomnieć słynną sprawę, kiedy to pracownicy Polskiego Banku Inwestycyjnego w 1997 r. sami, złożyli doniesienie do prokuratury właśnie przeciwko szefowej – że jest to zła prywatyzacja, szkodliwa, przeprowadzana niezgodnie z przepisami, a sprzedawanie tego PBI później Kredyt Bankowi, który był wówczas w gorszej sytuacji finansowej, o czymś świadczy. Przecież ci pracownicy ryzykowali posadami, karierą. Również historia tworzenia i działania BIG Banku Gdańskiego, tworzonego za publiczne pieniądze, środki FOZZ, poprzez układ związany ze służbami specjalnymi i z konkretnym układem tzw. Klubem Krakowskiego Przedmieścia na czele z Aleksandrem Kwaśniewskim też wiele mówi. Przejęcie Banku Gdańskiego przez BIG Bank, prywatyzacja Banku Handlowego, w której niejednoznaczną rolę odgrywał Stefan Kawalec, bliski doradca ekonomiczny Jana Marii Rokity i Platformy Obywatelskiej, który do niedawna pomimo zarzutów prokuratorskich w sprawie Banku Śląskiego, który nadal odgrywa ważną rolę w sektorze finansowym. Prywatyzował Bank Śląski z naruszeniem prawa, piastował wysoką funkcję w PZU i nadal ma tam silne wpływy mimo powołania prezesa Netzla. Te same nazwiska przewijają się przy kolejnych prywatyzacjach. Proszę sobie teraz wyobrazić, że Platforma wygrywa ostatnie wybory i taki Kawalec zostaje ministrem np. skarbu albo finansów, lub otrzymuje inną wysoką posadę w takim resorcie. Nie byłoby na pewno wtedy żadnej komisji ds. banków.
Czy w takim razie istnieje jakieś zagrożenie dla Polski jako państwa, które nie posiada własnego banku kontrolowanego przez Skarb Państwa? Nie ma dzisiaj w Europie liczącego się kraju, który nie posiadałby potężnego koncernu bankowo-ubezpieczeniowego. Te branże zaczynają się już łączyć. Niemcy mają Allianz i Deutsche Bank, Włosi Generali, Holendrzy ING. Praktycznie każdy kraj ma koncern państwowy, który skutecznie konkuruje z podmiotami zagranicznymi. Innym doskonałym pomysłem na prywatyzację tego sektora były takie kraje, jak Hiszpania i Portugalia, które przed wejściem do UE połączyły swoje instytucje finansowe w silniejsze struktury. Plan polegał na tym, że po wejściu w struktury unijne, mogły one lepiej konkurować z nowymi graczami na rynku i można było je drożej sprzedać w całości lub z zachowaniem kontrolnego pakietu akcji. I świetnie na tym wyszli. Mało z tego, w komunistycznych Chinach są obwarowania, które polegają na tym, że można sprzedawać tylko mniejszościowy pakiet akcji chińskiego banku. Przykładem bliższym dla Polski może być malutka Słowenia, która nie dopuszczała od razu do zakupu większościowego pakietu akcji i teraz jest bogatym państwem, który niebawem wprowadzi euro.
Co może grozić Polsce, skoro nie mamy już praktycznie żadnego polskiego banku? Twierdzę wręcz, że prywatyzacja polskiego sektora bankowego to zbrodnia i kompletny skandal ekonomiczny, który będzie skutkował i rzutował na: sposób rządzenia tym krajem, jego możliwościami oddziaływania przez rządzących w Polsce i na losy młodego pokolenia nawet przez najbliższe kilkadziesiąt lat. Będzie miał również niezwykle negatywny wpływ na kształtowanie sytuacji gospodarczej i poziomu życia polskiego społeczeństwa. Wyzbyto się wszystkich instrumentów potrzebnych do kształtowania pewnej koniunktury. Oddanie więc pełnej kontroli nad systemem bankowym, jaki ma miejsce w Polsce, rodzi szereg negatywnych skutków. Zwykły przedsiębiorca ma olbrzymie trudności z wzięciem kredytu, a jeśli już go dostanie, jest on bardzo wysoko oprocentowany. Banki nie są w ogóle zainteresowane udzielaniem kredytów dla małych i średnich przedsiębiorstw. Wolą kupić papiery skarbowe od rządu, które są oprocentowane na 4,5 do 5 proc. Nie jest w interesie np. banku z większościowym niemieckim kapitałem, żeby polskie przedsiębiorstwa się rozwijały. Komu dadzą w Polsce kredyt na lepszych warunkach: niemieckiej firmie działającej na terenie Polski czy może polskiej konkurującej z tą niemiecką? Odpowiedź jest oczywista. Kto zarobi polski czy niemiecki przedsiębiorca? Odpowiedź jest również prosta. Czy ten wypracowany zysk będzie później zainwestowany w Polsce czy w Niemczech?
To znaczy, że Polska jest na wielkim minusie, zadłużonym w dodatku w bankach z obcym kapitałem? A gdzie zadłuża się polski rząd? W banku z jakim kapitałem: polskim czy zagranicznym? Skala bycia zakładnikiem rynków finansowych i banków przez rząd i budżet państwa jest gigantyczna. Co roku budżet zadłużony jest od 70 do 120 miliardów złotych tylko w papierach wartościowych, a skala długu publicznego jest też ogromna. Jest on już w granicach 500 miliardów złotych i dalej rośnie – to liczby katastrofalne dla gospodarki. Przy takiej ogromnej skali zadłużenia bardzo łatwo wywołać w państwie kryzys finansowy i walutowy. Dzisiaj już nie przejmuje się kontroli nad państwem za pomocą wojny czy szantażu nuklearnego. Wystarczy kontrolować rynek finansowy. Komisja śledcza posła Zawiszy stanie przed bardzo trudnym zadaniem i zmasowanym atakiem przeciwników i osób odpowiedzialnych za prywatyzację polskiego sektora bankowego
Gazeta Finansowa
|