Według doniesienia, jakie właśnie trafiło do Prokuratury Krajowej, była szefowa NBP, wnioskując o ogłoszenie upadłości Banku Staropolskiego, opierała się na opinii biegłego rewidenta, która... nigdy nie powstała.
Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Hannę Gronkiewicz-Waltz, w 2000 roku szefową NBP i przewodniczącą Komisji Nadzoru Bankowego oraz Wojciecha Kwaśniaka, głównego inspektora nadzoru, wpłynęło do biura prokuratora krajowego w miniony piątek. Już wczoraj jego kopia krążyła po sejmowych korytarzach.
Nic nowego?
Wcześniej szefową NBP często oskarżano o doprowadzenie do upadłości Banku Staropolskiego, ale przekonani o tym klienci banku nie mieli na to żadnych dowodów. Teraz coś jest.
Jeśli potwierdzi się zarzut przedstawiony w doniesieniu, sądy będą mogły nawet anulować upadłość poznańskiego banku!
Stanowisko nie opinia
12 stycznia 2000 roku KNB podjęła uchwałę o zawieszeniu Banku Staropolskiego, powołaniu zarządu komisarycznego i wystąpieniu o ogłoszenie upadłości instytucji. Tymczasem dopiero następnego dnia biegły rewident, firma Doloitte & Touche, przedstawił swoje stanowisko w sprawie sprawozdania finansowego Staropolskiego. O tym wiedziano od dawna: byli klienci banku wytknęli to Hannie Gronkiewicz-Waltz już 3 lata temu w "Białej księdze". Pytali, jak mogła podejmować decyzję, nie znając opinii biegłych. Ale dziś na jaw wychodzi coś nowego.
Była prezes NBP złożyła w poznańskim sądzie wniosek o ogłoszenie upadłości Banku Staropolskiego, podpierając się opinią biegłego rewidenta. Sęk w tym, że taka opinia w sensie prawnym... nigdy nie powstała. Rewident przedstawił tylko ,,stanowisko’’, w którym stwierdził, że nie może wydać... rzetelnej opinii.
Dlaczego?
Doloitte & Touche nie miał bowiem dostępu do wszystkich dokumentów Banku Staropolskiego, sprawdzał jedynie sprawozdania jednostkowe (a powinien badać sprawozdanie skonsolidowane, czyli zawierające również informacje na temat firm powiązanych z bankiem). Fakt, że w swoim stanowisku biegli wytknęli Staropolskiemu błędy w rozliczeniach i kiepską sytuację finansową, niczego nie zmienia.
KNB, podejmując uchwałę o zawieszeniu działalności Banku Staropolskiego, działała bez rzetelnej wiedzy na temat jego sytuacji finansowej – napisano w doniesieniu do prokuratury.
I co teraz?
– Wygląda na to, że poznański sąd, przesądzając o upadłości banku, opierał się na błędnych założeniach. Jeśli tak, to doszło do błędu formalnego, a to z kolei ozna- cza, że tę decyzję sąd może cofnąć. Wtedy Bank Staropolski mógłby znowu działać, a skarb państwa będzie musiał płacić odszkodowania byłym jego klientom – twierdzi Roman Sklepowicz, szef Stowarzyszenia Pokrzy- wdzonych przez System Bankowy, który podpisał się pod doniesieniem do prokuratury. Równolegle sprawą Banku Staropolskiego ma się zajmować także sejmowa komisja śledcza, której Sklepowicz jest... konsultantem.
Upadłość od nowa?
Sprawa nie jest jednak prosta. Prokuratura może się nie dopatrzyć znamion przestępstwa i umorzyć sprawę. Wtedy była szefowa NBP nie poniesie żadnych konsekwencji, ale i tak sąd będzie mógł zbadać, czy wcześniej sam nie popełnił błędu. Nawet jeśli w całej procedurze popełniono błędy formalne, sąd może wznowić postępowanie i... ponownie orzec upadłość banku, ale na podstawie innych informacji.
Wczoraj próbowaliśmy się skontaktować z Hanną Gronkiewicz-Waltz. Według jej asystenta, była prezes NBP, obecnie posłanka Platformy Obywatelskiej i kandydat na prezydenta Warszawy w nadchodzących wyborach, będzie mogła przedstawić swoje stanowisko dopiero w środę, kiedy wróci z zagranicy.
500 tysięcy złotych za prawdę?
Warszawska prokuratura umorzyła śledztwo przeciwko Zygmuntowi Solorzowi-Żakowi i Józefowi Birce, którzy mieli zapłacić za zeznania świadka w sprawie weksli.
Ów świadek, Piotr Różański, zeznał, że w 1995 roku wystawił prokurę dla Piotra Bykowskiego, dzięki której mógł on podpisywać weksle (te same, które być może wkrótce będzie musiał spłacać Invest-Bank). Solorz i Birka mieli mu zaś zapłacić 500 tysięcy złotych za to, żeby zeznał, że prokurę wystawił w 2002 roku (czyli już po wystawieniu weksli). Prokuratura umorzyła sprawę, bo uznała, że do zapłaty doszło, ale... Solorz i Birka nie zapłacili za składanie fałszywych zeznań, ale za zeznanie prawdy...
A co z wekslami?
Przed dwoma miesiącami pisaliśmy o wekslach, które były w posiadaniu byłych klientów Banku Staropolskiego. Zostały wystawione kilka lat temu jako zabezpieczenie wspólnych interesów Banku Staropolskiego i Invest-Banku. Dwa lata temu jeden z nich, opiewający na 3,5 miliona złotych, przekazał byłym klientom BS Piotr Bykowski. Niemal natychmiast weksel zajęła prokuratura, która próbowała udowodnić, że jest sfałszowany. W maju orzekła, że prawdopodobnie jest prawdziwy i chciała zwrócić go pokrzywdzonym. Protest złożył Zygmunt Solorz-Żak. Prawdziwy weksel bowiem musiałby spłacać należący w większości do Solorza Invest-Bank. Teraz warszawska prokuratura apelacyjna wyjaśnia, dlaczego weksel jeszcze nie wrócił do właścicieli.
Leszek WALIGÓRA - Gazeta Poznańska