Ofiary na bank
Dla banków stali się udręką. Sami mówią, że banki to najwięksi złodzieje.
Już 2,5 tysiąca osób zgłosiło się do Stowarzyszenia Poszkodowanych przez System Bankowy w Poznaniu. Zaczęło się dwa lata temu. Niemal jednocześnie na łamach Gazety Poznańskiej i w telewizyjnej „Sprawie dla reportera” poznański biznesmen Roman Sklepowicz opowiedział historię swojej wielkiej - i jak się okazało pechowej - inwestycji z udziałem Banku Zachodniego WBK. Wkrótce okazało się, że podobna historia to w Polsce żaden wyjątek...
Zakładam Stowarzyszenie
Sklepowicz po latach spędzonych zagranicą wrócił do Polski. Zainwestował własne pieniądze i jeszcze 6 milionów kredytu - za które postawił wyceniany na 20 milionów złotych - Passage 222. To było pierwsze w Poznaniu całkowicie polskie centrum biurowo-handlowe. Te 6 milionów pożyczył BZ WBK.
- Pierwszą transzę kredytu dostałem w ciągu kilku godzin, sporządzając umowę długopisem _ opowiadał Sklepowicz. _ Drugą dostałem w dzień swoich urodzin. Przed trzecią bank powiedział mi - otwórzmy najpierw ten Pasaż, podwykonawcy może trochę poczekają, ale za to będzie miał pan niższe odsetki. I tej trzeciej transzy nigdy już nie dostałem. Bank liczył, że nie skończę inwestycji. A ja się wyprzedałem i Pasaż skończyłem.
Bank, gdy wówczas pisaliśmy o sprawie, mówił o „fantazjach Sklepowicza”. Ale spór trwa do dziś. Wypowiedziany kredyt nadal ciąży nad Sklepowiczem, a z kolei nad bankiem wiszą koszty wieloletniej dzierżawy pomieszczeń w pasażu, które BZ WBK wynajął na potrzeby oddziału - zresztą już w tym miejscu niedziałającego. Sprawa trafiła do sądu i prokuratury. I nic może by z niej więcej nie wynikło, gdyby nie deklaracja Sklepowicza wygłoszona w telewizyjnym programie: Zakładam Stowarzyszenie Poszkodowanych przez System Bankowy.
Pokrzywdzeni i... krzywdzący
Już następnego dnia zgłosił się pierwszy poszkodowany w niemal identyczny sposób. Później byli klienci kolejnych czołowych polskich banków. Opowiadali o łapówkach, jakich żądali od nich pracownicy banków, o kredytach wypowiadanych tuż przed zakończeniem inwestycji życia, o podrabianych podpisach i znikających milionach. I o tym, że bankowcy, policja i sądy ze sobą współpracują... Gdy w telewizji państwo Wieczorkowie z Bydgoszczy opowiedzieli o tym, jak za 50 tysięcy wypowiedzianego kredytu komornik zabrał im z dwóch rodzinnych marketów warte 800 tysięcy złotych towary - o Stowarzyszeniu zrobiło się jeszcze głośniej... Już po kilku miesiącach spraw było kilkaset. Dziś - około 2,5 tysiąca. W kolejnych, również opisywanych na naszych łamach, klienci dociekają swoich praw. Scenariusz z reguły wygląda podobnie - klient walczy przed sądami o obronę przed bankiem, podczas gdy ten prowadzi windykację należności. Jeśli nawet klient wygrywa - nie ma już majątku. I nie zawsze wiadomo, kto ma rację. Same banki odmawiają komentarzy. Zasłaniają się przy tym tajemnicą bankową, z której dopiero sąd może bank zwolnić... Wśród „pokrzywdzonych” pojawiali się jednak i tacy, którzy sami wprowadzali w błąd banki. Sami bankowcy określili tak całe stowarzyszenie. - Ludzie, którzy nabrali kredytów i nie mogą ich spłacić... - powiedział nam jeden z przedstawicieli branży. Nieoficjalnie pracownicy banków przyznają, że „prześwietlili” całe Stowarzyszenie.
- Za tymi relacjami stoją prawdziwe tragedie ludzi - mówi o sprawozdaniach „poszkodowanych” Andrzej Wolski, dyrektor generalny Związku Banków Polskich. - Tam, gdzie rzeczywiście są osoby poszkodowane przez banki, winni już zostali przez te banki i sądy z reguły ukarani. System bankowy dba o to, aby eliminować ludzi nieodpowiednich czy też mało profesjonalnych. Jeżeli chodzi o system prawny, w interesie całego społeczeństwa jest szybsze reagowanie, a następnie egzekwowanie wyników pracy sądów. Wolski mówi dalej: - Bardzo często to są osoby, które wpadły w tarapaty przez swoją naiwność lub nieznajomość realiów rynkowych bądź prawa. W niektórych przypadkach postępowanie banków mogłoby być mniej formalne, ale z drugiej strony banki strzegą interesów milionów klientów. Muszą odzyskiwać pieniądze. Nadużycia ze strony pracowników banków również mają miejsce. Byłoby naiwnością sądzić, że wśród 160 tysięcy ludzi w bankach wszyscy będą bez zarzutu.
Idą na Sejm
- Jakbym coś wziął za to, co robię, zaraz by mi zarzucono - oszust. Więc nie biorę nic - tłumaczy dziś R. Sklepowicz. Elżbieta Jaworowicz, autorka telewizyjnej „Sprawy dla reportera” mówi wprost: To mój etatowy komentator O sprawach zgłaszanych Sklepowiczowi pisze połowa gazet w Polsce. Stowarzyszeniu przybywa oddziałów i zwolenników. W ciągu kilku miesięcy interpelacje w sprawie Poszkodowanych złożyło kilku posłów - w tym Andrzej Aumiller z Poznania. Przed dwoma miesiącami w Sejmie spotkali się zaś sami pokrzywdzeni... Zamierzają zmienić prawo - m.in. wyeliminować tzw. bankowy tytuł egzekucyjny, który pozwala na niemal natychmiastową windykację. Chcą też rozszerzenia nadzoru ministerstwa sprawiedliwości nad sprawami bankowymi. W kilku przypadkach tak już się stało.
Bo arbiter nie pomaga
- Polskie prawo pozwala na zakładanie takich stowarzyszeń. Ale z naszych obserwacji wynika, że większość klientów sektora bankowego jest zadowolonych - mówi Andrzej Wolski. - Pewnie gdyby powstało stowarzyszenie poszkodowanych przez nieuczciwych dłużników, również cieszyłoby się dużym zainteresowaniem.
R. Sklepowicz nie ukrywa, że wśród zgłaszających się klientów banków są różne przypadki. - Ale nawet gdyby poszkodowana była jedna osoba na 40 milionów Polaków, to trzeba jej pomóc - twierdzi R. Sklepowicz. - I tym bardziej to powinien zrobić system bankowy, a nie ja. Tylko, że do mnie stoją kolejki ludzi, a do Związku Banków Polskich i jego arbitra - nie... Bo za arbitraż trzeba płacić, a za mnie - nie. I arbiter, podobnie jak Związek Banków Polskich, są na utrzymaniu banków
- Potwierdzam: winny jest panujący w Polsce system prawny, powstały po drugiej wojnie światowej, a funkcjonujący niemal do dziś. Na Zachodzie jest instytucja nadzoru bankowego, czytaj: policji bankowej, która ma prawo wglądu w księgi bankowe i interwencji w sprawie konkretnego klienta. W Polsce nadzór bankowy aż takich możliwości nie ma - tłumaczy Roman Sklepowicz.
|