Artykuł w Gazecie Polska Dziennik Zachodni.
Aldona Minorczyk-Cichy, Małgorzata Linettej
Roman Sklepowicz, prezes Stowarzyszenia Pokrzywdzonych przez System Bankowy twierdzi, że banki nie mają prawa sprzedawać długów bez wiedzy dłużników.
Tym, których od lipca 2004 roku do stycznia 2009 roku sprzedano firmom windykacyjnym, obiecuje pomoc w uwolnieniu od długu i wywalczeniu odszkodowania. Właśnie zaczyna kampanię informacyjną w województwie śląskim. Szczegóły na www.sklepowicz.pl. Chodzi o art. 92 c, który w styczniu zniknął z prawa bankowego. Gwarantował, że przed sprzedaniem długu do tzw. funduszu sekurytyzacyjnego (taki status mają niektóre firmy windykacyjne, m.in. Kruk i Best) konieczna była pisemna zgoda dłużnika, jego oświadczenie i wezwanie go do spłaty. Banki często tego nie respektowały.
- To otwiera drogę do dochodzenia sprawiedliwości przez pokrzywdzonych - podkreśla Sklepowicz.
Rozpoczął batalię o przywrócenie art. 92 c. Jego zniknięcie zawdzięczamy rządowi PiS. Był to jeden z ostatnich projektów z podpisem Jarosława Kaczyńskiego. Uchwalił go już obecny Sejm.
- Dopuszczenie do takiej sytuacji jest błędem. Nie można stawiać klientów banku w gorszym położeniu, niż byli wcześniej - mówi Stanisław Stec, poseł Lewicy. Przedwczoraj interweniował w tej sprawie na posiedzeniu sejmowej komisji finansów publicznych.
Roman Sklepowicz obiecuje pomoc wszystkim pokrzywdzonym. Każdego dnia zgłaszają się do niego kolejne osoby, w tym wiele z naszego regionu. Czy rzeczywiście ma takie możliwości? Zwrot windykowanych niesłusznie kwot można wywalczyć w sądzie. Dotyczy to tylko tych osób, które nie zgodziły się na sprzedaż długu, a umowy z bankiem zawarły pomiędzy lipcem 2004, a styczniem 2009 roku.
- Pamiętajmy, że zlikwidowany przepis 92 c dotyczył tylko funduszy sekurytyzacyjnych, a więc nie całego rynku windykacyjnego. Sprawy sprzedaży wierzytelności bez zgody wierzyciela reguluje art. 509 k.c. - mówi Jakub Holewa z zarządu Pragma-Inkaso. Jego słowa potwierdza sędzia Krzysztof Zawała z Sądu Okręgowego w Katowicach. Ostrzega, że przed wystąpieniem na drogę prawną warto sprawdzić statut firmy windykacyjnej, a konkretnie to, czy jest ona funduszem sekurytyzacyjnym.
Propozycja Sklepowicza jest nadzieją dla dłużników
Roman Sklepowicz założył Stowarzyszenie Pokrzywdzonych przez System Bankowy, bo sam w zderzeniu z finansowym gigantem stracił majątek. Ma sporą wiedzę, niezłe kontakty i dużo dobrej woli. Czy to wystarczy, by reprezentować poszkodowanych? Czy nie wprowadzi ich na kosztowną prawną minę? Z opinii ekspertów, z którymi rozmawialiśmy wynika, że istnieje takie niebezpieczeństwo.
- To jakieś bzdury. Sędziowie i windykatorzy mają interes w tym, żeby mnie szkalować - irytuje się Sklepowicz.
Wraz w żoną przez wiele lat pracował za granicą. To co zarobili zainwestowali w budowę kompleksu hotelowo-usługowego w Poznaniu. Zaciągnęli kredyt. Bank odmówił wypłacenia ostatniej transzy. Inwestycja nie została dokończona. Nieruchomość została przez bank przejęta.
- Lawina ruszyła, a my zostaliśmy zmiażdżeni przez system bankowy, firmy windykacyjne i komorników. Nagle okazało się, że nie tylko jesteśmy bankrutami, ale i ludźmi wyjętymi spod prawa - wspomina pan Roman.
Niechętnie opowiada o swojej przeszłości. Tymczasem "Newsweek" już w kwietniu 2007 roku pisał, że Sklepowicz był oficerem wojskowych służb specjalnych PRL w randze kapitana. Po 1984 roku jako agent wywiadu wyjechał do Szwecji. Później według tygodnika miał też trafić do Singapuru i południowych republik ZSRR. Po powrocie do kraju szukał sobie miejsca w polityce. Jego przewodnikiem miał być Andrzej Aumiller. Działał też w sztabie wyborczym Stana Tymińskiego. W 2006 roku związał się z Samoobroną. Startował z jej listy w wyborach samorządowych, ale bez powodzenia.
Jak donosił "Newsweek" w 1999 roku Sklepowicz dostał 4 mln zł kredytu. Pracownicy banku, którzy mu go udzielili zostali przez prokuratorów oskarżeni o niegospodarność i narażenie banku na 22 mln zł strat. Akt oskarżenia objął także Sklepowicza. By nie trafić za kratki, musiał wpłacić 15 tys. zł poręczenia. Prokuratura oskarża go o wyłudzenie kredytów i oszukanie banku. Nie miał prawa oferować hotelu jako zabezpieczenia pożyczki, bo była na nim już inna hipoteka.
Sklepowicz, jako ekspert sejmowej komisji śledczej mającej wyjaśnić przekręty w bankowym sektorze, zasłynął też posądzeniem Hanny Gronkiewicz-Waltz o to, że jako szefowa Komisji Nadzoru Bankowego, niesłusznie wnioskowała o upadłość Banku Staropolskiego. O sprawie było głośno w mediach. Prokuratura śledztwa nie rozpoczęła, bo nie znalazła znamion przestępstwa. Sam Sklepowicz do publikacji "Newsweeka" odnosi się z ogromnym oburzeniem. Wszystkiemu zaprzecza, a na jego stronie internetowej (www.sklepowicz.pl), można przeczytać sprostowanie, jakie po artykule wysłał do tygodnika.
Na tej samej stronie jest ogłoszenie, informujące osoby, którym bez ich zgody bank sprzedał dług do firmy windykacyjnej, że zrobiono to z naruszeniem prawa. "Możemy pomóc uwolnić ciebie od długu i odzyskać utracone pieniądze. Możecie państwo żądać odszkodowania" - czytamy w ogłoszeniu. - Wychodzę z założenia: Wziąłeś pieniądze? Płać. Ale to co należy. Tymczasem firmy windykacyjne sprawiają, że dług wzrasta nawet trzykrotnie. To lichwa, za którą w całej Unii idzie się siedzieć. Tylko u nas jest tolerowana - irytuje się Roman Sklepowicz.
Twierdzi, że zainteresowanie sprawą jest ogromne. - Napisaliśmy kilkanaście pozwów w imieniu pani Małgosi z Bornego Sulinowa. Oszukano ją! Podobnie jak kilka osób z Iławy, które mają turbiny prądotwórcze. Ze Śląska też wiele osób dzwoniło, a to dopiero początek akcji - mówi Sklepowicz.
Zdaniem sędziego Krzysztofa Zawały z Sądu Okręgowego w Katowicach, osoby, które będą w stanie udowodnić, że zostały pokrzywdzone i poniosły szkodę, mogą się ubiegać o jej naprawę. Jakub Holewa z zarządu Pragma-Inkaso, wyjaśnia, że dłużnik nie ma obowiązku uiszczać opłat naliczanych przez firmy windykacyjne. Będzie za to musiał zapłacić koszty obsługi wierzytelności, które powstają w trakcie procesu windykacji.
- To odsetki ustawowe, koszty wpisu sądowego, koszty zastępstwa procesowego i egzekucji, inne koszty mogące powstać w wyniku procesu sądowego (np. wynagrodzenie biegłego itp.), koszty powstałe w trakcie postępowania egzekucyjnego - wyjaśnia Jakub Holewa.
Sklepowicz wszystko to lekceważy. - Z kim pani rozmawia? Z sędziami? Z windykatorami? No proszę nie żartować! Ściana jest blisko. Przyjdzie czas zapłaty! Sprawiedliwość wygra - podkreśla.
Prawa dłużnika a prawo bankowe
Mówi Magdalena Dworakowska, dyrektor Pionu Wierzytelności Detalicznych BEST S.A.: Należy rozdzielić sytuację przelewu wierzytelności na rzecz firmy windykacyjnej od przelewu na rzecz funduszu sekurytyzacyjnego.
W pierwszym przypadku zgoda dłużnika nie jest wymagana. W drugim - od lipca 2004 do stycznia 2009 roku - kwestię zgody dłużnika regulował art. 92 c prawa bankowego. Zgoda i oświadczenie musiały być w formie pisemnej. Wyjątkiem była sytuacja, gdy kredytobiorca nie dotrzymał warunków umowy kredytowej (np. nie spłacał rat). Bank nie miał obowiązku uzyskania zgody dłużnika na przelew. Obecnie zgoda dłużnika banku na przelew wierzytelności do funduszu sekurytyzacyjnego ni- Pamiętajmy, że zlikwidowany przepis 92 c dotyczył tylko funduszy sekurytyzacyjnych, a więc nie całego rynku windykacyjnego. Sprawy sprzedaży wierzytelności bez zgody wierzyciela reguluje art. 509 k.c. - mówi Jakub Holewa z zarządu Pragma-Inkaso. Jego słowa potwierdza sędzia Krzysztof Zawała z Sądu Okręgowego w Katowicach. Ostrzega, że przed wystąpieniem na drogę prawną warto sprawdzić statut firmy windykacyjnej, a konkretnie to, czy jest ona funduszem sekurytyzacyjnym.
Propozycja Sklepowicza jest nadzieją dla dłużników
Roman Sklepowicz założył Stowarzyszenie Pokrzywdzonych przez System Bankowy, bo sam w zderzeniu z finansowym gigantem stracił majątek. Ma sporą wiedzę, niezłe kontakty i dużo dobrej woli. Czy to wystarczy, by reprezentować poszkodowanych? Czy nie wprowadzi ich na kosztowną prawną minę? Z opinii ekspertów, z którymi rozmawialiśmy wynika, że istnieje takie niebezpieczeństwo.
- To jakieś bzdury. Sędziowie i windykatorzy mają interes w tym, żeby mnie szkalować - irytuje się Sklepowicz.
Wraz w żoną przez wiele lat pracował za granicą. To co zarobili zainwestowali w budowę kompleksu hotelowo-usługowego w Poznaniu. Zaciągnęli kredyt. Bank odmówił wypłacenia ostatniej transzy. Inwestycja nie została dokończona. Nieruchomość została przez bank przejęta.
- Lawina ruszyła, a my zostaliśmy zmiażdżeni przez system bankowy, firmy windykacyjne i komorników. Nagle okazało się, że nie tylko jesteśmy bankrutami, ale i ludźmi wyjętymi spod prawa - wspomina pan Roman.
Niechętnie opowiada o swojej przeszłości. Tymczasem Newsweek już w kwietniu 2007 roku pisał, że Sklepowicz był oficerem wojskowych służb specjalnych PRL w randze kapitana. Po 1984 roku jako agent wywiadu wyjechał do Szwecji. Później według tygodnika miał też trafić do Singapuru i południowych republik ZSRR. Po powrocie do kraju szukał sobie miejsca w polityce. Jego przewodnikiem miał być Andrzej Aumiller. Działał też w sztabie wyborczym Stana Tymińskiego. W 2006 roku związał się z Samoobroną. Startował z jej listy w wyborach samorządowych, ale bez powodzenia.
Jak donosił "Newsweek" w 1999 roku Sklepowicz dostał 4 mln zł kredytu. Pracownicy banku, którzy mu go udzielili zostali przez prokuratorów oskarżeni o niegospodarność i narażenie banku na 22 mln zł strat. Akt oskarżenia objął także Sklepowicza. By nie trafić za kratki, musiał wpłacić 15 tys. zł poręczenia. Prokuratura oskarża go o wyłudzenie kredytów i oszukanie banku. Nie miał prawa oferować hotelu jako zabezpieczenia pożyczki, bo była na nim już inna hipoteka.
Sklepowicz, jako ekspert sejmowej komisji śledczej mającej wyjaśnić przekręty w bankowym sektorze, zasłynął też posądzeniem Hanny Gronkiewicz-Waltz o to, że jako szefowa Komisji Nadzoru Bankowego, niesłusznie wnioskowała o upadłość Banku Staropolskiego. O sprawie było głośno w mediach. Prokuratura śledztwa nie rozpoczęła, bo nie znalazła znamion przestępstwa. Sam Sklepowicz do publikacji "Newsweeka" odnosi się z ogromnym oburzeniem. Wszystkiemu zaprzecza, a na jego stronie internetowej (www.sklepowicz.pl), można przeczytać sprostowanie, jakie po artykule wysłał do tygodnika.
Na tej samej stronie jest ogłoszenie, informujące osoby, którym bez ich zgody bank sprzedał dług do firmy windykacyjnej, że zrobiono to z naruszeniem prawa. "Możemy pomóc uwolnić ciebie od długu i odzyskać utracone pieniądze. Możecie państwo żądać odszkodowania" - czytamy w ogłoszeniu. - Wychodzę z założenia: Wziąłeś pieniądze? Płać. Ale to co należy. Tymczasem firmy windykacyjne sprawiają, że dług wzrasta nawet trzykrotnie. To lichwa, za którą w całej Unii idzie się siedzieć. Tylko u nas jest tolerowana - irytuje się Roman Sklepowicz.
Twierdzi, że zainteresowanie sprawą jest ogromne. - Napisaliśmy kilkanaście pozwów w imieniu pani Małgosi z Bornego Sulinowa. Oszukano ją! Podobnie jak kilka osób z Iławy, które mają turbiny prądotwórcze. Ze Śląska też wiele osób dzwoniło, a to dopiero początek akcji - mówi Sklepowicz.
Zdaniem sędziego Krzysztofa Zawały z Sądu Okręgowego w Katowicach, osoby, które będą w stanie udowodnić, że zostały pokrzywdzone i poniosły szkodę, mogą się ubiegać o jej naprawę. Jakub Holewa z zarządu Pragma-Inkaso, wyjaśnia, że dłużnik nie ma obowiązku uiszczać opłat naliczanych przez firmy windykacyjne. Będzie za to musiał zapłacić koszty obsługi wierzytelności, które powstają w trakcie procesu windykacji.
- To odsetki ustawowe, koszty wpisu sądowego, koszty zastępstwa procesowego i egzekucji, inne koszty mogące powstać w wyniku procesu sądowego (np. wynagrodzenie biegłego itp.), koszty powstałe w trakcie postępowania egzekucyjnego - wyjaśnia Jakub Holewa.
Sklepowicz wszystko to lekceważy. - Z kim pani rozmawia? Z sędziami? Z windykatorami? No proszę nie żartować! Ściana jest blisko. Przyjdzie czas zapłaty! Sprawiedliwość wygra - podkreśla.
Prawa dłużnika a prawo bankowe
Tym, których od lipca 2004 roku do stycznia 2009 roku "sprzedano" firmom windykacyjnym, obiecuje pomoc w uwolnieniu od długu i wywalczeniu odszkodowania. Właśnie zaczyna kampanię informacyjną w województwie śląskim. Szczegóły na www.sklepowicz.pl. Chodzi o art. 92 c, który w styczniu zniknął z prawa bankowego. Gwarantował, że przed sprzedaniem długu do tzw. funduszu sekurytyzacyjnego (taki status mają niektóre firmy windykacyjne, m.in. Kruk i Best) konieczna była pisemna zgoda dłużnika, jego oświadczenie i wezwanie go do spłaty. Banki często tego nie respektowały.
- To otwiera drogę do dochodzenia sprawiedliwości przez pokrzywdzonych - podkreśla Sklepowicz. Rozpoczął batalię o przywrócenie art. 92 c. Jego zniknięcie zawdzięczamy rządowi PiS. Był to jeden z ostatnich projektów z podpisem Jarosława Kaczyńskiego. Uchwalił go już obecny Sejm.
- Dopuszczenie do takiej sytuacji jest błędem. Nie można stawiać klientów banku w gorszym położeniu, niż byli wcześniej - mówi Stanisław Stec, poseł Lewicy. Przedwczoraj interweniował w tej sprawie na posiedzeniu sejmowej komisji finansów publicznych.
Roman Sklepowicz obiecuje pomoc wszystkim pokrzywdzonym. Każdego dnia zgłaszają się do niego kolejne osoby, w tym wiele z naszego regionu. Czy rzeczywiście ma takie możliwości? Zwrot windykowanych niesłusznie kwot można wywalczyć w sądzie. Dotyczy to tylko tych osób, które nie zgodziły się na sprzedaż długu, a umowy z bankiem zawarły pomiędzy lipcem 2004 a styczniem 2009 roku.
- Pamiętajmy, że zlikwidowany przepis 92 c dotyczył tylko funduszy sekurytyzacyjnych, a więc nie całego rynku windykacyjnego. Sprawy sprzedaży wierzytelności bez zgody wierzyciela reguluje art. 509 k.c. - mówi Jakub Holewa z zarządu Pragma-Inkaso. Jego słowa potwierdza sędzia Krzysztof Zawała z Sądu Okręgowego w Katowicach. Ostrzega, że przed wystąpieniem na drogę prawną warto sprawdzić statut firmy windykacyjnej, a konkretnie to, czy jest ona funduszem sekurytyzacyjnym.
Propozycja Sklepowicza jest nadzieją dla dłużników
Roman Sklepowicz założył Stowarzyszenie Pokrzywdzonych przez System Bankowy, bo sam w zderzeniu z finansowym gigantem stracił majątek. Ma sporą wiedzę, niezłe kontakty i dużo dobrej woli. Czy to wystarczy, by reprezentować poszkodowanych? Czy nie wprowadzi ich na kosztowną prawną minę? Z opinii ekspertów, z którymi rozmawialiśmy wynika, że istnieje takie niebezpieczeństwo.
- To jakieś bzdury. Sędziowie i windykatorzy mają interes w tym, żeby mnie szkalować - irytuje się Sklepowicz.
Wraz w żoną przez wiele lat pracował za granicą. To co zarobili zainwestowali w budowę kompleksu hotelowo-usługowego w Poznaniu. Zaciągnęli kredyt. Bank odmówił wypłacenia ostatniej transzy. Inwestycja nie została dokończona. Nieruchomość została przez bank przejęta.
- Lawina ruszyła, a my zostaliśmy zmiażdżeni przez system bankowy, firmy windykacyjne i komorników. Nagle okazało się, że nie tylko jesteśmy bankrutami, ale i ludźmi wyjętymi spod prawa - wspomina pan Roman.
Niechętnie opowiada o swojej przeszłości. Tymczasem "Newsweek" już w kwietniu 2007 roku pisał, że Sklepowicz był oficerem wojskowych służb specjalnych PRL w randze kapitana. Po 1984 roku jako agent wywiadu wyjechał do Szwecji. Później według tygodnika miał też trafić do Singapuru i południowych republik ZSRR. Po powrocie do kraju szukał sobie miejsca w polityce. Jego przewodnikiem miał być Andrzej Aumiller. Działał też w sztabie wyborczym Stana Tymińskiego. W 2006 roku związał się z Samoobroną. Startował z jej listy w wyborach samorządowych, ale bez powodzenia.
Jak donosił Newsweek w 1999 roku Sklepowicz dostał 4 mln zł kredytu. Pracownicy banku, którzy mu go udzielili zostali przez prokuratorów oskarżeni o niegospodarność i narażenie banku na 22 mln zł strat. Akt oskarżenia objął także Sklepowicza. By nie trafić za kratki, musiał wpłacić 15 tys. zł poręczenia. Prokuratura oskarża go o wyłudzenie kredytów i oszukanie banku. Nie miał prawa oferować hotelu jako zabezpieczenia pożyczki, bo była na nim już inna hipoteka.
Sklepowicz, jako ekspert sejmowej komisji śledczej mającej wyjaśnić przekręty w bankowym sektorze, zasłynął też posądzeniem Hanny Gronkiewicz-Waltz o to, że jako szefowa Komisji Nadzoru Bankowego, niesłusznie wnioskowała o upadłość Banku Staropolskiego. O sprawie było głośno w mediach. Prokuratura śledztwa nie rozpoczęła, bo nie znalazła znamion przestępstwa.
Sam Sklepowicz do publikacji Newsweeka odnosi się z ogromnym oburzeniem. Wszystkiemu zaprzecza, a na jego stronie internetowej (www.sklepowicz.pl), można przeczytać sprostowanie, jakie po artykule wysłał do tygodnika.
Na tej samej stronie jest ogłoszenie, informujące osoby, którym bez ich zgody bank sprzedał dług do firmy windykacyjnej, że zrobiono to z naruszeniem prawa. Możemy pomóc uwolnić ciebie od długu i odzyskać utracone pieniądze. Możecie państwo żądać odszkodowania - czytamy w ogłoszeniu.
- Wychodzę z założenia: Wziąłeś pieniądze? Płać. Ale to co należy. Tymczasem firmy windykacyjne sprawiają, że dług wzrasta nawet trzykrotnie. To lichwa, za którą w całej Unii idzie się siedzieć. Tylko u nas jest tolerowana - irytuje się Roman Sklepowicz.
Twierdzi, że zainteresowanie sprawą jest ogromne.
- Napisaliśmy kilkanaście pozwów w imieniu pani Małgosi z Bornego Sulinowa. Oszukano ją! Podobnie jak kilka osób z Iławy, które mają turbiny prądotwórcze. Ze Śląska też wiele osób dzwoniło, a to dopiero początek akcji - mówi Sklepowicz.
Zdaniem sędziego Krzysztofa Zawały z Sądu Okręgowego w Katowicach, osoby, które będą w stanie udowodnić, że zostały pokrzywdzone i poniosły szkodę, mogą się ubiegać o jej naprawę. Jakub Holewa z zarządu Pragma-Inkaso, wyjaśnia, że dłużnik nie ma obowiązku uiszczać opłat naliczanych przez firmy windykacyjne. Będzie za to musiał zapłacić koszty obsługi wierzytelności, które powstają w trakcie procesu windykacji.
- To odsetki ustawowe, koszty wpisu sądowego, koszty zastępstwa procesowego i egzekucji, inne koszty mogące powstać w wyniku procesu sądowego (np. wynagrodzenie biegłego itp.), koszty powstałe w trakcie postępowania egzekucyjnego - wyjaśnia Jakub Holewa.
Sklepowicz wszystko to lekceważy. - Z kim pani rozmawia? Z sędziami? Z windykatorami? No proszę nie żartować! Ściana jest blisko. Przyjdzie czas zapłaty! Sprawiedliwość wygra - podkreśla.
Prawa dłużnika a prawo bankowe
Mówi Magdalena Dworakowska, dyrektor Pionu Wierzytelności Detalicznych BEST S.A.: Należy rozdzielić sytuację przelewu wierzytelności na rzecz firmy windykacyjnej od przelewu na rzecz funduszu sekurytyzacyjnego.
W pierwszym przypadku zgoda dłużnika nie jest wymagana. W drugim - od lipca 2004 do stycznia 2009 roku - kwestię zgody dłużnika regulował art. 92 c prawa bankowego. Zgoda i oświadczenie musiały być w formie pisemnej. Wyjątkiem była sytuacja, gdy kredytobiorca nie dotrzymał warunków umowy kredytowej (np. nie spłacał rat). Bank nie miał obowiązku uzyskania zgody dłużnika na przelew. Obecnie zgoda dłużnika banku na przelew wierzytelności do funduszu sekurytyzacyjnego nie jest potrzebna.
Zdaniem sędziego Krzysztofa Zawały z Sądu Okręgowego w Katowicach, osoby, które będą w stanie udowodnić, że zostały pokrzywdzone i poniosły szkodę, mogą się ubiegać o jej naprawę.
Jakub Holewa z zarządu Pragma-Inkaso, wyjaśnia, że dłużnik nie ma obowiązku uiszczać opłat naliczanych przez firmy windykacyjne. Będzie za to musiał zapłacić koszty obsługi wierzytelności, które powstają w trakcie procesu windykacji.
- To odsetki ustawowe, koszty wpisu sądowego, koszty zastępstwa procesowego i egzekucji, inne koszty mogące powstać w wyniku procesu sądowego (np. wynagrodzenie biegłego itp.), koszty powstałe w trakcie postępowania egzekucyjnego - wyjaśnia Jakub Holewa.
Sklepowicz wszystko to lekceważy. - Z kim pani rozmawia? Z sędziami? Z windykatorami? No proszę nie żartować! Ściana jest blisko. Przyjdzie czas zapłaty! Sprawiedliwość wygra - podkreśla.
Prawa dłużnika a prawo bankowe
Mówi Magdalena Dworakowska, dyrektor Pionu Wierzytelności Detalicznych BEST S.A.: Należy rozdzielić sytuację przelewu wierzytelności na rzecz firmy windykacyjnej od przelewu na rzecz funduszu sekurytyzacyjnego.
W pierwszym przypadku zgoda dłużnika nie jest wymagana. W drugim - od lipca 2004 do stycznia 2009 roku - kwestię zgody dłużnika regulował art. 92 c prawa bankowego. Zgoda i oświadczenie musiały być w formie pisemnej. Wyjątkiem była sytuacja, gdy kredytobiorca nie dotrzymał warunków umowy kredytowej (np. nie spłacał rat). Bank nie miał obowiązku uzyskania zgody dłużnika na przelew. Obecnie zgoda dłużnika banku na przelew wierzytelności do funduszu sekurytyzacyjnego nie jest potrzebna.
|