CZY TO TYLKO DŁUŻNIK PONOSI WINĘ ZA TRUDNY KREDYT ?
Spośród wielu listów od zrozpaczonych gości naszego portalu, szczególnie warto zwrócić uwagę na sytuację Pani Mai, która opisuje beznadziejną finansowo sytuację swojej rodziny, prosząc jednocześnie o pomoc. Jej rodzice wpadli w potrzaski kredytów, pożyczek i innych zobowiązań finansowych, przez co dzisiaj brak im niezbędnych środków do życia. Dom zajęty, emerytury też, a na utrzymaniu jeszcze trzynastoletnia córka. Rodzina żyje w ciągłym strachu przed nadchodzącym dniem, ledwo wiążąc koniec z końcem. Wir zadłużeń bezlitośnie spycha ich na margines społeczeństwa, robiąc z nich lokalne pośmiewisko. Położenie rodziny Pani Mai wydaje się być gorsze niż beznadziejne, ale jednocześnie przyznaje ona, że stało się tak „z własnej winy” rodziców. Takich przypadków nie sposób zliczyć, opisywany powyżej na pewno nie jest odosobniony. Choć sprawa wydaję się być przesądzona warto zastanowić się nad przyczyną tak licznych przypadków, gdzie całe rodziny zadłużają się poza granice możliwości spłaty długów.
Każdy z nas ubiegając się o kredyt, biorąc coś na raty lub zaciągając pożyczkę powinien najpierw solidnie się zastanowić, czy go na to po prostu stać. Wziąć kartkę i ołówek, usiąść w ciszy i dokładnie przemyśleć i przeanalizować swój jeszcze nie podjęty krok. Zaprosić kogoś bliskiego i pobawić się z nim w „co by było gdyby…” …gdybym stracił pracę, gdybym zachorował, gdyby coś mi się stało, gdyby kurs waluty nagle poszedł do góry… takie symulacje pomagają zdać sobie sprawę z ryzyka wiążącego się z powstającym nowym zobowiązaniem finansowym, pomagają też podjąć właściwą decyzję. Zastanówmy się, czy nasza sytuacja jest na tyle stabilna, by związać się, na przykład, z bankiem na dłużej. Z tego typu związków obie strony czerpią korzyści- my dostajemy pieniądze, kredyt lub inne dobra do spłaty w systemie ratalnym, a instytucje finansowe zarabiają na odsetkach, ubezpieczeniach albo innych dodatkowych opłatach. To zupełnie zdrowa sytuacja: coś za coś, nie możemy oczekiwać, że ktoś da nam coś za darmo, zwłaszcza, gdy tym „ktosiem” jest bank, a nie fundacja. Pożyczkodawcy po to dają pożyczki, żeby na nich zarobić i my musimy zdawać sobie z tego sprawę. Warto w tym miejscu przeliczyć, co nam się bardziej opłaca- dać zarobić innym, zadłużając się, czy szukać alternatywy. Może wakacje w egzotycznych krajach mogą poczekać, a przy rozkręcaniu interesu warto ubiegać się o wsparcie z funduszy unijnych.
Od jakiegoś czasu kredyty, pożyczki, raty stały się czymś powszednim. W niemalże każdym większym sklepie możemy kupić coś, za co zapłacimy w późniejszym terminie i to nie jednorazowo. Dookoła nas pełno reklam, plakatów, billboardów krzyczących jednym głosem: „weź, weź, weź”…no i biedny Pan Kowalski idzie i bierze. Na dowód. Na dzień dobry. Na piękne oczy i ładny uśmiech. Dlaczego banki przestały sprawdzać możliwości kredytowe potencjalnych swoich klientów? Czy to chęć zysku za wszelką cenę przysłoniła zdrowy rozsądek? Paradoksalnie banki, oferując ludziom coraz to bardziej korzystne oferty, mniej formalności i portfel w prezencie, zapędziły wielu na skraj bankructwa. Wielu z nas bezgranicznie wierzy reklamom, które namawiają nas do wzięcia kredytu, niczym do zakupu batonika. Zwłaszcza, gdy zza szklanego ekranu przemawia do nas ktoś znany, wiarygodny, do kogo przywiązani jesteśmy od wielu lat oglądając różne programy w telewizji. Coraz częściej zdarza się, że kredyt czy pożyczkę bierzemy po to, by spłacić inne zadłużenia, a wpadając w taką spiralę długów bardzo ciężko samemu się z niej wydostać. Sytuacja stała się na tyle poważna, że zajął się nią nasz Sejm, który całkiem niedawno wprowadził tzw. „upadłość konsumencką”. Do tej pory tylko osoby prawne mogły ją ogłaszać, dziś idąc śladem innych krajów Polska daje taką możliwość każdemu z nas. Nie jest to jednak wielka amnestia dla fanów kredytów. Wróćmy tu do listu Pani Mai, w którym pisze „z własnej winy” i pyta o nowe prawo, z przykrością stwierdzamy, że ogłoszenie upadłości będzie raczej ciężkim ruchem. Jest to zawiły proces, podczas którego trzeba udowodnić brak swojej bezpośredniej winy.
Nie chcąc jednak pozostawiać nikogo bez nadziei na jakąkolwiek poprawę, sugerujemy rodzinie Pani Mai nie poddawać się i pisać. Pisać do każdego, kto może pomóc: do Prezydenta Miasta o umorzenie płatności za podatek gruntowy, do banku o preferencyjne warunki spłaty długu, do Ośrodka Pomocy Społecznej, do nas. Dziękujemy bardzo za ten wzruszający list Pani Maju, mamy nadzieję, że stanie się on przestrogą dla naszych czytelników i uchroni on od podobnych sytuacji jak najwięcej ludzi. Życzymy wytrwałości i powodzenia gratulując jednocześnie Pani Rodzicom kochającej i troskliwej córki.
Pamiętajmy, nie dajmy zwieś ć się reklamom, nie wierzmy bezgranicznie we wszystko, co nam mówią. Ufajmy i sprawdzajmy, a przede wszystkim mierzmy siły na zamiary i żyjmy tak, jak nas na to stać.
Małgorzata Bień
|